– Wydaje się, że spółka ma zdolność do szybkiego dostosowywania się do zmieniających się warunków. Może to brzmieć zbyt ogólnikowo, ale w sytuacji podwyższonego ryzyka i niepewności jest to moim zdaniem kluczowe. LPP poradziło sobie w pandemii, wychodząc z niej z bardziej elastycznym modelem biznesu – mówi Dadej.
– Pomimo sprzedaży biznesu rosyjskiego LPP chce pokazać wyższe przychody w tym roku. Posiada gotówkę netto. Mocniejsze wejście w rozwój marki Sinsay, oferującej tanie produkty, wydaje się mieć sens w obecnej sytuacji makroekonomicznej.
Zatem i z obecnej sytuacji spółka ma szansę wyjść wzmocniona, z bardziej stabilnym biznesem – podsumowuje.
Przemysł ma pod górkę
Nieco trudniej mają spółki z szeroko pojętego sektora przemysłowego, o ile nie są bezpośrednimi beneficjentami wzrostu cen surowców. – Gwałtowny wzrost kosztów dla spółek przemysłowych w dużej mierze stał się już faktem, a dotyczył on głównie surowców i płac. Z uwagi na utrzymywanie się do niedawna wysokiego popytu i w obliczu powszechnych oczekiwań inflacyjnych dużo z nich nie miało więc większych problemów z przenoszeniem wyższych kosztów na klientów. Natomiast czynnik, który wciąż zagraża spółkom, to ceny energii – zauważa Adam Zajler, analityk BM Banku Millennium. Z uwagi na podpisywanie przez firmy standardowo umów rocznych lub dwuletnich duża część z nich zostanie dotknięta największymi podwyżkami od nowego roku. – Do tego pojawia się obawa, że wzrost cen energii, nawet kilkakrotny, o którym spółki mówią, będzie miał miejsce przy jednoczesnym cofnięciu popytu.
To jednak nadal nie jest faktem, a jedynie czymś, co wydaje się nieuniknione w obliczu spadku realnej siły nabywczej społeczeństwa. Pytanie, czy również ogromny skok cen energii od nowego roku będzie miał miejsce. Biorąc pod uwagę obecne działania rządu i fakt, że większość energii w Polsce wytwarzana jest z krajowego węgla, do tego wydobywanego w obrębie energetycznych grup kapitałowych, a koszt produkcji energii z OZE znacząco się nie zmienił, to do ogromnego wzrostu cen energii może nie dojść. Jest więc przestrzeń dla scenariusza optymistycznego. Niestety, jest też dla bardziej pesymistycznego – ocenia. Jak wyjaśnia, ma to związek z nieugiętą postawą Polski w sporze z UE o praworządność, co grozi zablokowaniem na większą skalę funduszy, które są twardą podstawą wielu projektów infrastrukturalnych. – Lista zagrożeń zatem wydaje się więc dłuższa dla podmiotów skoncentrowanych na rynku krajowym, a krótsza dla zdywersyfikowanych geograficznie. Do takich można zaliczyć Mostostal Zabrze, który wytwarza podzespoły głównie dla firm spoza Polski, a ponadto realizuje projekty inżynieryjne dla zagranicznych wykonawców. Nie bierze przy tym na siebie ryzyka zmienności cen stali, a energia elektryczna nie jest jego zasadniczym kosztem – wskazuje.
Gotówka ma znaczenie
Osłabienie koniunktury to również nie lada wyzwanie dla spółek z branży budowlanej. Zdaniem Krzysztofa Pado, analityka BDM, relatywnie dobrze powinny sobie poradzić spółki, które mają mocną pozycję gotówkową, zdywersyfikowany i duży portfel zleceń oraz duże kompetencje we współpracy z zamawiającym publicznym. – Tu można wymienić przede wszystkim Budimex. Spółka w 2022 r. pokazuje, że jest w stanie pozyskiwać kontrakty nie tylko z tradycyjnego zakresu drogowego czy kolejowego, ale też szerzej poruszać się w całym obszarze infrastrukturalnym (infrastruktura portowa czy wojskowa). Dodatkowo, spółka stara wychodzić się poza Polskę oraz rozwijać obszar gospodarki odpadami czy stawiać pierwsze kroki w OZE. Na przestrzeni ostatnich lat ekspozycja na prywatnego zamawiającego z obszaru kubaturowego została ograniczona, a tu rok 2023 dla wielu podmiotów może być problematyczny – wyjaśnia ekspert. Jak dodaje, dodatkowym wsparciem w trudnym czasach będzie też silna pozycja gotówkowa, która stawia spółkę w dobrej pozycji wobec podwykonawców czy dostawców materiałów, ale także pozwala obecnie wypracowywać znaczące dochody z odsetek.