#WykresDnia: Powrót byka blisko?

S&P 500 jest tylko 15 proc. od powrotu do hossy.

Publikacja: 18.07.2022 10:03

#WykresDnia: Powrót byka blisko?

Foto: AFP

Foto: materiały prasowe

To był jeden z najtrudniejszych okresów w historii Wall Street i społeczności inwestorów. S&P 500 osiągnął najgorszy zwrot w pierwszym półroczu od ponad pół wieku, podczas gdy zależny od wzrostu Nasdaq Composite stracił prawie jedną trzecią swojej wartości.

Co może się nie udać, nie uda się na pewno. Globalne łańcuchy dostaw pozostają zagrożone przez pandemię COVID-19 i rosyjską inwazję na Ukrainę, a stopa inflacji w USA osiągnęła w czerwcu kolejny najwyższy od czterech dekad poziom 9,1 proc.. Podczas gdy Rezerwa Federalna często przychodzi na ratunek załamanym rynkom akcji, teraz nie ma innego wyjścia, jak tylko agresywnie podnosić stopy procentowe, aby okiełznać inflację. To nigdy wcześniej nie widziany scenariusz, który doprowadził do historycznie fatalnych wyników dla akcji.

Pozostaje jednak zasadnicze pytanie: jak głęboko może spaść giełda? Pozornie nikt nie zna tej odpowiedzi. Gdyby istniał sposób, aby wiedzieć z wyprzedzeniem, kiedy nastąpi korekta na giełdzie, jak długo potrwa i jak gwałtowny byłby spadek, wszyscy byliby już na emeryturze i sączyli margaritę. Ale tylko dlatego, że nie możemy precyzyjnie przewidzieć odpowiedzi na powyższe, nie oznacza to, że historia nie powtarza się od czasu do czasu. Jeden ze wskaźników okazał się szczególnie skuteczny w sprawdzaniu dna indeksu S&P 500 podczas większości poważnych spadków od połowy lat dziewięćdziesiątych. W oparciu o ten wskaźnik, S&P 500 o szerokiej bazie może być bliżej dna niż większość ludzi zdaje sobie sprawę.

Wskaźnikiem, o którym mowa, jest wskaźnik ceny do zysku (P/E) indeksu S&P 500 w przyszłym roku. W uproszczeniu polega to na podzieleniu indeksu S&P 500 na prognozowane zyski na akcję dla indeksu Wall Street w nadchodzącym roku (w tym przypadku 2023). Podczas krachu koronawirusa w 2020 r., cofnięcia się w czwartym kwartale 2018 r. i końca bańki internetowej w 2002 r., wskaźnik P/E S&P 500 za każdym razem osiągnął najniższy poziom od 13 do 14. Warto zauważyć, że w czasie kryzysu finansowego w latach 2008-2009 wskaźnik P/E indeksu S&P 500 spadł znacznie poniżej 13. Istnieje jednak duża różnica między całym borykającym się z problemami systemem finansowym a gospodarką USA stojącą w obliczu spowolnienia lub recesji. Wygląda na to, że w tej chwili skłaniamy się ku temu drugiemu, a nie pierwszemu.

Gdyby S&P 500 ponownie znalazł dno na wielokrotności 13 do 14-krotności prognozy zysków na rok dla Wall Street, oznaczałoby to dodatkowy spadek w przedziale od 11,9 proc. do 18,2 proc., w oparciu o wskaźnik P/E na poziomie 15,9, na dzień 13 lipca 2022 r. Jest to dno w okolicach 3110 do 3350 na S&P 500.

S&P 500 jest już o 1000 punktów poniżej swojego rekordu wszechczasów. Dopóki składnik „e”, czyli zarobki, nie zmienia się zbytnio w przyszłości, wskaźnik od osiągnięcia przewidywanego dna wynosi zaledwie 450 punktów do 690 punktów. Innymi słowy, najgorszy spadek jest prawdopodobnie w lusterku wstecznym; i to jest potencjalnie dobra rzecz dla psychiki inwestorów.

W piątek Dow Jones Industrial Average spadł o 0,2 proc., S&P 500 spadł o 0,9 proc., a Nasdaq Composite o 1,6 proc.. Rynek wykazał się jednak większą odpornością, niż można było oczekiwać. Po zamknięciu blisko dołków w poniedziałek i wtorek, S&P zamienił duże straty na małe w środę i czwartek, zanim w piątek zamknął się o 1,9 proc..

Działania rynkowe były napędzane głównie obawami, że Rezerwa Federalna będzie musiała stać się jeszcze bardziej agresywna, aby obniżyć inflację. Szanse na podwyżkę stóp procentowych o cały punkt wzrosły w środę do ponad 90 proc. po tym, jak czerwcowy wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych wzrósł o 9,1 proc. w stosunku do poziomu z poprzedniego roku.

Pod koniec dnia rynek zaczął już ograniczać te oczekiwania, a komentarz prezesa Fed Christophera Wallera w czwartek, że rynek „wybiega przed siebie”, pchnął je jeszcze bardziej w dół. Od piątku szanse na podwyżkę o cały punkt spadły do 31 proc..

Trudno się zbytnio ekscytować, zwłaszcza w środku bessy. Jest to szczególnie prawdziwe, biorąc pod uwagę, że S&P 500 miał wiele okazji do rajdów i przegapił je wszystkie. Na przykład ostatnio nastroje inwestorów były okropne, a badanie nastrojów Amerykańskiego Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych wykazało, że odsetek niedźwiedzi był o 41,1 punktu wyższy niż liczba byków w tygodniu zakończonym 22 czerwca. Zwykle byłby to znak, że rynek jest gotowy do zwyżki, ale nie był w stanie. Teraz pojawia się więcej oznak paniki – ponad 500 analityków obniżyło prognozy zysków i cele cenowe w tygodniu zakończonym 7 lipca. Od czasu kryzysu finansowego, według danych Sentiment Trader, jest to zazwyczaj oznaka dna.

A sezon zysków byłby świetnym momentem, aby rynek mógł się wzmocnić. Wszyscy wiedzą, że zyski będą mało inspirujące i prawdopodobnie nastąpią również cięcia w zaleceniach. Jednak Binky Chadha z Deutsche Banku zauważa, że rynek rośnie w trzech czwartych czasu w sezonie wyników i że to, czy zyskuje, czy nie, ma niewiele wspólnego ze średnią wielkością ocen lub z obniżaniem przez firmy własnych prognoz. - Jest mało prawdopodobne, aby rynek wyprzedawał się dalej tylko z powodu słabszych zysków lub cięć wytycznych, ponieważ są one obecnie powszechnie oczekiwane - wyjaśnia Chadha. - Uważamy, że przyniesie to oznaki niechęci przedsiębiorstw do ryzyka, wykraczające poza słabsze liczby, w szczególności duże środki redukcji kosztów lub zmiany w planach wydatków kapitałowych.

Analizy rynkowe
Przybywa pozwów o darmowy kredyt. Będzie ich jeszcze więcej?
Analizy rynkowe
Indeksy na wzrostowej ścieżce. Czy hossa zostanie z nami na dłużej?
Analizy rynkowe
WIG zmierza do 100 tys. pkt, WIG20 najwyżej od 2011 r.
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Giełdy kontynuują korektę, złoto bije rekordy
Analizy rynkowe
Niedowartościowane czarne konie. Czyli na kogo postawić wiosną
Analizy rynkowe
Pozytywne zaskoczenia sezonu. Spółki, które przekonały wynikami