Próba poprawienia szczytu, jaką surowcowy indeks Bloomberg Commodity Spot podjął na początku czerwca, zakończyła się niepowodzeniem. Wskaźnik wrócił do rozpoczętej w marcu konsolidacji i jest na najlepszej drodze, by zanotować pierwszy miesięczny spadek od listopada. Wojna w Ukrainie napędza obawy o dostępność nośników energii i żywności. Tegoroczna zwyżka obliczanego przez agencję Bloomberg subindeksu energetycznego przekroczyła w czerwcu 90 procent.
Skok inflacji, do którego wzrost cen surowców walnie się przyczynił, zmusza banki centralne do bardziej zdecydowanego zaostrzania polityki. To zagraża towarowej hossie, która – napędzana przez stymulację fiskalną, zakłócenia w wydobyciu i problemy z łańcuchami dostaw – trwała od dołka osiągniętego po wybuchu pandemii Covid-19.
Co czeka rynki towarów?
Po tym, jak inflacja w USA wyszła w maju na 40-letni szczyt, Fed zdecydował o większej od oczekiwań – 75-punktowej – podwyżce stóp procentowych. Dalsze zaostrzanie polityki pieniężnej jest więcej niż pewne, a jeśli skutkiem tego będzie globalna recesja, rynki surowców tym bardziej ucierpią.
Gołym okiem już teraz widać słabnięcie koniunktury na rynkach metali przemysłowych – miedź zeszła w skali tego roku na 8-procentowy minus. Długoterminowo wspierać ją powinny nadrabianie zaniedbań infrastrukturalnych oraz popyt z zaawansowanych technologicznie branż, takich jak elektromobilność.
Jednak obawy przed recesją nie mogą nie ciążyć na cenach tradycyjnie uważanego za barometr koniunktury czerwonego metalu. Dużo lepiej wygląda rynek ropy, za której tegoroczną 55-procentową zwyżką stały odbudowa popytu po pandemii i związane z inwazją na Ukrainę objęcie sankcjami Rosji, zaburzające handel surowcami energetycznymi.