„Kupuj akcje, kiedy na rynku leje się krew", „nie łap spadającego noża" – tego rodzaju sprzeczne zalecenia mogą usłyszeć inwestorzy w chwilach, kiedy na giełdowym parkiecie panuje zła koniunktura, a kursy podążają w dół. Z jednej strony przecena akcji, jak sama nazwa wskazuje, może stanowić okazję do tanich zakupów, a z drugiej problem polega na tym, że zniżki kursów potrafią trwać znaczniej dłużej i być znacznie dotkliwsze, niż zwykłe promocje w supermarkecie.
Nie trzeba sięgać daleko w przeszłość pamięcią, by zobrazować to stwierdzenie. Jeśli ktoś na początku 2008 roku, po spadku WIG o jedną trzecią od szczytu hossy, myślał, że akcje są atrakcyjne, musiał się niebawem bardzo rozczarować – do dna bessy w lutym 2009 r. indeks spadł od tego czasu jeszcze o ponad połowę. Pojęcie promocji na giełdzie jest dużo bardziej skomplikowane niż w codziennych sprawunkach.
Skąd wiedzieć, czy akcje są już wystarczająco tanie, by można je było akumulować, nie ryzykując przy tym strat przyprawiających o ciężki ból głowy? Sprawa nie jest oczywiście prosta, ale inwestorzy nie są wobec tego odwiecznego pytania bezradni. Wycena akcji i konfrontacja uzyskanych wyników z rynkową rzeczywistością to potężna rozbudowana gałąź teorii finansów, którą zajmują się rzesze naukowców i analityków.
Wskaźniki prawdę powiedzą
Wśród wielu narzędzi służących szacowaniu fundamentalnej wartości akcji poczesne miejsce zajmują wskaźniki wyceny, takie jak cena/zysk (C/Z) czy cena/wartość księgowa (C/WK). To koncepcje relatywnie proste (a wręcz elementarne), ale przy odpowiedniej „obróbce" i interpretacji mają one potężną moc z punktu widzenia inwestorów.
Zacznijmy od C/Z, czyli najbardziej popularnego wskaźnika. Ta prosta metoda analityczna jest chlebem powszednim wielu inwestorów. Mimo tej popularności nie można jednak odmówić jej pewnych zalet. Ostatnie lata pokazały, że często dobrze sprawdza się tradycyjne zalecenie „kupuj tanio, sprzedawaj drogo", przy czym przez „tanio" rozumie się niskie wartości C/Z, a pojęcie „drogo" równoznaczne jest z wysokimi poziomami tego wskaźnika. Przykładowo w latach 2007–2008 rynek akcji przeszedł długą i bolesną drogę od wycen bardzo wysokich (C/Z dla spółek z WIG, ważony ich udziałami w indeksie, przekraczał początkowo 20) do bardzo niskich (w końcu 2008 r. C/Z spadł do zaledwie 7,0). Na tym tle obecna sytuacja także prezentuje się zachęcająco – w końcu listopada C/Z dla WIG miał niewygórowaną wartość 8,8.