Euro nie jest w niemieckim interesie

Rozmowa z Bruno Banduletem, niemieckim ekonomistą, autorem książki „Ostatnie dni euro”

Publikacja: 30.01.2012 05:58

Euro nie jest w niemieckim interesie

Foto: GG Parkiet

Wieszczy pan ostatnie dni strefy euro. Kiedy więc możemy się spodziewać jej rozpadu?

Takich rzeczy się nigdy nie wie. To całkiem nieznane wody. Myślę jednak, że może to trwać jeszcze dwa, trzy lata. Zajmie to dużo czasu, gdyż z pomocą Europejskiego Banku Centralnego i pustych pieniędzy można zrobić naprawdę dużo. Np. w grudniu pożyczył bankom na trzy lata prawie 500 mld euro na 1 proc., sugerując im, by kupowały za nie obligacje rządowe. To wszystko może więc jeszcze długo trwać.

Ale w końcu czeka nas rozpad strefy euro?

Prawdopodobnie tak. Pierwszą rzeczą, jaką musimy sobie uświadomić, analizując sytuację, jest to, że stworzenie euro było wielkim strategicznym błędem. Teraz wszyscy płacimy za to okropną cenę. Mieszkańcy Europy Południowej płacą ją w postaci wolnego wzrostu gospodarczego oraz nędzy. Niemcy płacą ją w postaci subsydiów, gwarancji i w końcu zapłacą ją w formie utraty najwyższego ratingu AAA.

Ekonomiści głównego nurtu przekonują jednak, że euro bardzo dobrze służy niemieckiej gospodarce, a przede wszystkim jest korzystne dla niemieckich eksporterów...

Każda rzecz ma swoje plusy i minusy. Pamiętajmy jednak, że przez ostatnie dziesięć lat, czyli niemal od wprowadzenia euro, Niemcy miały najniższe tempo wzrostu gospodarczego w eurolandzie. Najniższe tempo wzrostu! Sytuacja zaczęła się zmieniać dopiero po wybuchu kryzysu w strefie euro. Niemcy przestały eksportować pieniądze, a więcej inwestowały w krajową gospodarkę – przed 2009 r. sytuacja była zupełnie inna. Mówi się, że teraz Niemcy korzystają z kryzysu. Ale co się stanie, gdy załamią się gospodarki państw Europy Południowej? To przecież uderzy w niemiecki eksport. Na końcu, gdy podliczymy wszystkie za i przeciw – zwłaszcza koszty, jakie będziemy musieli ponieść, okaże się więc, że euro nie jest w niemieckim interesie.

Skoro wprowadzenie euro okazało się tak katastrofalną decyzją dla Niemiec, to dlaczego Niemcy popełniły ten błąd? Dlaczego kanclerz Helmuth Kohl tak mocno obstawał za stworzeniem unii walutowej, choć np. szef Bundesbanku Karl Otto Poehl był mocno sceptyczny wobec tej idei?

To była czysto polityczna decyzja. Bardzo na tym zależało Francji. Było to wkrótce po zjednoczeniu Niemiec i Berlin nie chciał być poddawany presji Francuzów. Jednakże USA ta sprawa nie obchodziła. Byli od samego początku sceptyczni. Były szef Fedu Alan Greenspan mówił nawet, że „euro przyjdzie, ale nie zostanie". Dużą rolę w przyjęciu euro przez Niemcy odegrała również ideologia europejska, traktowana w Niemczech niemal jak państwowa ideologia, mówiąca, że im więcej integracji, tym lepiej. Teraz jednak niemiecki rząd, a zwłaszcza Ministerstwo Finansów, analizuje wszystkie opcje, nawet jeśli o tym nie mówi. Rozważa nawet opcję przewidującą rozpad strefy euro. Jednakże obecnie nie opłaca mu się realizacja takiego scenariusza. Uważa, że koszty zakończenia eksperymentu, jakim jest uczestnictwo w strefie euro, są większe niż koszty jego kontynuacji. Oficjalną polityką jest więc przepychanie się przez kryzys i wyczekiwanie, co się stanie. Oczywiście czasem dzieje się naprawdę dużo (śmiech).

Co się stanie z Grecją? Kiedy możemy się spodziewać jej bankructwa? I czy w jej ślad pójdą inne państwa strefy euro?

Nie można wykluczyć, że w tym roku dojdzie do bankructwa Grecji. Możliwe, że nawet w marcu. Jest to jednak dość odległa perspektywa. W interesie Greków byłoby ogłosić bankructwo, wyjść ze strefy euro, zdewaluować drachmę i zacząć wszystko od zera. Jednakże na Grecję jest wywierana ogromna presja, by tego nie robiła. Grecja straciła już suwerenność i jest czymś w rodzaju protektoratu. Gdyby ogłosiła bankructwo, koszty rynkowego finansowania dla Portugalii, Włoch i innych państw z peryferii strefy euro wzrosłyby. Możliwe nawet, że doszłoby do runu na banki, co już możemy zaobserwować w Grecji. Następnym krajem w kolejności do bankructwa stałaby się prawdopodobnie Portugalia, kraj, który znajduje się w bardzo poważnych kłopotach. Czy doszłoby do rozpadu strefy euro? Musimy sobie tutaj zadać pytanie, co rozumiemy przez rozpad. Jeżeli myślimy o tym, że jeden, dwa, trzy kraje opuszczą euroland, to jest to bardzo prawdopodobne. Najgorszym scenariuszem byłby jednak całkowity upadek wiary w euro, załamanie tej waluty wobec dolara, eksplozja kosztów rynkowego finansowania – nawet dla Niemiec, czyli sytuacja, w której nikt już by więcej nie chciał trzymać długu państw strefy euro.

Co powinno zostać zrobione, by uniknąć najgorszego scenariusza? Włoski premier Mario Monti mówi o konieczności podwojenia europejskiego funduszu ratunkowego, ale również o wniesieniu więcej konkurencji do europejskich gospodarek...

Oczywiście, więcej konkurencji może pomóc, a Monti powinien zacząć od Włoch, które od początku kryzysu nic nie zrobiły, by zliberalizować swój skostniały rynek pracy. Podwyższenie funduszu ratunkowego powyżej 1 bln euro również pomogłoby, choć niemiecki rząd nie chce tego robić. Najwięcej może jednak zdziałać Europejski Bank Centralny, który nie jest już kontrolowany przez Niemców, ale przez przedstawicieli państw łacińskich (śmiech). To, co zrobił nowy prezes EBC Mario Draghi wkrótce po objęciu stanowiska, było całkiem różne od tego, co robi Bundesbank. EBC staje się coraz bardziej łacińską, południowoeuropejską instytucją. Jedną z możliwości ratowania strefy euro jest robienie tego za pomocą inflacji i obniżania kursu euro. Jeżeli to się uda, strefa euro może przeżyć dłużej. Ale to oczywiście przyniesie skutki, których nie chciałyby Niemcy – takie jak wyższa inflacja.

Czy możemy się więc spodziewać, że EBC dokona czegoś w rodzaju ilościowego rozluźniania polityki pieniężnej (QE)?

Tak. Blisko 500 mld euro zaoferowanych w grudniu bankom przez EBC było już formą pośredniego finansowania rządów. To bardzo sprytne. Mario Draghi pracował kiedyś w Goldman Sachs, więc wie wszystko o finansowej alchemii (śmiech).

Analitycy są zgodni, że ten rok może być na rynkach burzliwy. Jakie klasy aktywów będą więc najlepsze? Jest pan nazywany w Niemczech „papieżem złota", co więc pan powie o perspektywach dla tego kruszcu?

Złoto jest wciąż atrakcyjne, choć nie jest już tanie. W tym roku jego cena jeszcze pójdzie w górę. Możliwe, że przekroczy poziom 2 tys. USD za uncję. Dla niemieckich i europejskich inwestorów cena w dolarach nie gra jednak takiej roli. Choć złoto przeliczone na dolary może tanieć z powodu umacniania się amerykańskiej waluty, to w przeliczeniu na euro cena wygląda już bardziej atrakcyjnie.

Co poza złotem może być w tym roku dobrą inwestycją?

Lubię azjatyckie waluty – choć oczywiście jen to odrębny przypadek. Lubię też skandynawskie waluty, mimo że teraz wydają się one nieco drogie. Warto też zwrócić uwagę na euro – ze względu na ogromne krótkie pozycje na tę walutę na rynku, największe od 1999 r. Jest szansa, że ta waluta może pójść później nieco w górę.

Choć opinia publiczna w państwach Europy Środkowo-Wschodniej stała się mocno sceptyczna wobec euro, to wielu polityków z tego regionu wciąż deklaruje, że chcą wejścia swych krajów do eurolandu. Co by pan radził krajom takim jak Polska?

Powinniście brać przykład z Wielkiej Brytanii. Niemiecka prasa pisze, że ten kraj jest izolowany z powodu swego eurosceptycyzmu. Ale to bzdura! To strefa euro jest izolowana! Brytyjczycy są szczęśliwi z tego powodu, że są poza eurolandem. Dla krajów takich jak Polska czy Czechy przyjęcie euro byłoby szaleństwem. Powinny się cieszyć, że są na zewnątrz. Strefa euro jest nieudanym eksperymentem, który może być jednak ciągnięty dalej. Ponadto euro podzieliło Unię Europejską. Tak więc nawet pod względem politycznym przyniosło ono dużo zniszczeń.

Dziękuję za rozmowę.

[email protected]

CV

Dr Bruno Bandulet

(ur.1942)  – niemiecki ekonomista, doradca finansowy i analityk międzynarodowych rynków walutowych i rynków metali szlachetnych (w Niemczech nazywany jest „Goldpapst", czyli „papież złota"). W latach 1973–1975 był członkiem kierownictwa redakcji dziennika „Die Welt" i magazynu „Quick", później przez wiele lat korespondentem niemieckiej prasy w Wielkiej Brytanii. Od 1979 r. wydaje newsletter „Gold & Money Intelligence", a od 1995 r. „DeutschlandBrief", biuletyn poświęcony niemieckiej i europejskiej polityce. Publicysta tygodnika „Junge Freiheit". Wieloletni doradca chadeckiej partii CDU i premiera Bawarii Franza Josefa Straussa. W latach 90. jeden z twórców eurosceptycznej partii Bund Freier Bürger. Autor wydanej w Polsce książki „Ostatnie dni euro".

Analizy rynkowe
Niedźwiedzie znów są prowokowane przez byki. Koniec korekty?
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Analizy rynkowe
Optymizm wrócił na giełdy, ale Trump jeszcze może postraszyć
Analizy rynkowe
Kolejny krach. Jak nie pandemia, to Trump wyzwoliciel
Analizy rynkowe
Gotówka dla akcjonariuszy. Firmy coraz częściej stawiają na skupy akcji
Analizy rynkowe
Dlaczego amerykańskie obligacje rządowe zaczęły być ostro wyprzedawane?
Analizy rynkowe
Na amerykańskie obligacje działają dwie przeciwstawne siły, ale stopy procentowe będą spadać