Analitycy zapowiadają, że wychodzenie z rynku po kilku miesiącach nieprzerwanych spadków cen akcji nie ma sensu.  Tym bardziej, że nastroje na rynku mają się poprawić.

Statystyczna zależność, że okres od maja do października nie jest  nie jest udanym okresem dla posiadaczy akcji nie znajduje potwierdzenia w historycznych danych. - Z całą pewnością można stwierdzić, że w ciągu ostatnich 10 lat strategia „sell in may and go away" sprawdzała się 50  procentach, a więc miała skuteczność rzutu monetą. Średnia stopa zwrotu dla takiej strategii w ciągu ostatnich dziesięciu  lat to 7,3 proc., a mediana to 0,6 proc. – twierdzi Marcin Szortyka, zarządzający ING TFI.

Okres ten jest wprawdzie gorszy od połowy roku ograniczonej listopadem i kwietniem, ale nie jest tak źle, by w maju za wszelką cenę pozbywać się akcji. Ostatnie lata wyraźnie pokazują, że zasada ta może się okazać zawodna, jeśli nie weźmiemy pod uwagę  koniunktury panującej na rynku. W ubiegłym roku wyjście z rynku w maju nie było dobrym posunięciem, bo od maja do października WIG zyskał ponad 7 proc. Znacznie lepszy był dla posiadaczy akcji 2009 rok, gdy w analogicznym okresie szeroki indeks warszawskiego parkietu poszybował ponad 30 proc. Wówczas mieliśmy do czynienia z pierwszą fazą hossy, gdy rynek odreagowywał  po załamaniu cen w 2008 roku. Z wypracowaniem zysków nie było też większych problemów w trakcie pamiętnej hossy z lat 2003-2007. Wówczas co roku WIG był na plusie był na plusie, przy czym lata 2003 i 2005 przyniosły kilkudziesięcioprocentowe wzrosty. Z danych jasno wynika, że  nie opłaca się pozbywać akcji w maju, jeśli trwa hossa.