Wtorkowa sesja przyniosła wyprzedaż na większości europejskich giełd i rynków obligacji. Szereg czynników ryzyka nałożyło się na siebie, pogarszając nastroje inwestorów. Na horyzoncie widać zaś inne niebezpieczeństwa, które mogą za jakiś czas dać o sobie znać.
Kryzys polityczny we Włoszech i w Hiszpanii
- FTSE MIB, główny indeks giełdy w Mediolanie, spadał we wtorek nawet o ponad 3 proc. Rentowność włoskich obligacji dwuletnich skoczyła z około 1 proc. rano do 2,4 proc. po południu. Tak szybkiego wzrostu w ciągu jednej sesji nie doświadczyła wcześniej nawet w okresie zaostrzenia kryzysu w strefie euro. Rentowność włoskich dziesięciolatek zbliżyła się do 3,4 proc., gdy rano wynosiła 2,7 proc., dzień wcześniej 2,4 proc. a miesiąc temu 1,75 proc. Stała się najwyższa od wiosny 2014 r. Rynki reagują tak gwałtownie na kryzys polityczny, w którym znalazły się Włochy. W weekend zakończyła się fiaskiem próba utworzenia rządu przez dwie populistyczne partie: Ligę Północną i Ruch Pięciu Gwiazd. Prezydent Sergio Mattarella zablokował bowiem nominację na ministra finansów Paolo Savony, ekonomistę znanego z krytyki obecności Włoch w strefie euro. Teraz Liga i Ruch wzywają do impeachmentu prezydenta, a Mattarella wyznaczył na premiera rządu technicznego Carlo Cottarellego, byłego oficjela z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Początkowo rynki się z tego cieszyły, ale szybko zrozumiały, że włoski prezydent sprowokował głębszy kryzys. Cottarelli ma małe szanse na zdobycie wotum zaufania w parlamencie, nie mówiąc już nawet o uchwaleniu budżetu. To oznacza więc, że Włochy czekają nowe wybory, które najprawdopodobniej przyniosą więcej głosów Lidze i Ruchowi. Za kilka miesięcy może więc w Rzymie powstać rząd, z którym Bruksela już na wstępie będzie ostro skonfliktowana. Liczony przez firmę Sentix indeks, obliczający prawdopodobieństwo wyjścia w ciągu 12 miesięcy Włoch ze strefy euro, wzrósł więc z 3,6 proc. w kwietniu do 11,3 proc. w maju. Na kryzys we Włoszech nałożyły się niepokoje polityczne w Hiszpanii. W piątek ma być głosowane w parlamencie wotum nieufności dla centroprawicowego rządu Mariano Rajoya. Jest więc ryzyko przyspieszonych wyborów. To wpływa na hiszpańskie obligacje. Rentowność dziesięciolatek przebiła we wtorek 1,65 proc., gdy w piątek wynosiła nawet mniej niż 1,4 proc.
Polityka Fedu i EBC
- Amerykańska Rezerwa Federalna zacieśnia politykę pieniężną i zgodnie z prognozami analityków, może dokonać w tym roku jeszcze dwóch – trzech podwyżek stóp procentowych. Jednocześnie redukuje sumę bilansową, czyli pozbywa się aktywów, które skupowała od wybuchu kryzysu. To ściąga płynność, zwłaszcza z bardziej ryzykownych rynków, i prowadzi do umocnienia się dolara. Europejski Bank Centralny jest wciąż mocno w tyle z podwyżkami stóp, co jest dodatkowym czynnikiem wzmacniającym dolara wobec euro i wielu innych walut. Ogranicza jednak swój program QE i zapewne przestanie skupować aktywa wraz z końcem roku. Kolejne źródło płynności więc wysycha, a jedynym dużym bankiem centralnym nieograniczającym stymulacji rynków, jest obecnie Bank Japonii.
Turcja, Argentyna, Brazylia i inne wrażliwe rynki wschodzące
- Polityka Fedu prowadząca do umocnienia dolara uderza najmocniej w rynki wschodzące, które są uznawane przez inwestorów za słabe ogniwa. O zaliczeniu do tego grona mogą decydować takie czynniki jak : wysoka inflacja, duży deficyt na rachunku obrotów bieżących czy problemy polityczne. Z tych powodów pod presją znalazła się choćby Turcja. Choć w ostatnich dniach deprecjacja liry tureckiej wyhamowała, to od początku roku sięgnęła 18 proc. Za dolara płacono we wtorek po południu 4,61 liry. Słabym ogniwem jest też Argentyna. Jej waluta, peso, osłabła od początku roku wobec dolara aż o 25 proc. Presję odczuwa również sąsiednia Brazylia, której waluta, real, osłabł w tym roku do dolara o 11 proc. Dodatkowo w brazylijską gospodarkę uderza strajk kierowców ciężarówek protestujących przeciwko wysokim cenom benzyny.
Wysokie ceny ropy
- Na rynku naftowym doszło w ostatnich dniach do korekty. O ile cena ropy gatunku WTI przekraczała w zeszłym tygodniu 72 USD za baryłkę, to we wtorek wynosiła już 67 USD. Jest jednak o 33 proc. wyższa niż 12 miesięcy temu i zbliżona do poziomu z jesieni 2014 r. To może podsycać inflację i uderzać w konsumpcję w gospodarkach importujących surowiec. Powrót amerykańskich sankcji wymierzonych w Iran oraz załamanie produkcji w pogrążonej w ciężkim kryzysie Wenezueli mogą prowadzić do dalszego ograniczenia podaży ropy i wzrostu jej cen.