Z szacunków „Parkietu" wynika, że biorąc pod uwagę nawet dwucyfrowy wzrost nominalnej wartości PKB, w 2021 r. zadłużenie Skarbu Państwa mogło spaść do ok. 44,1 proc. PKB z 47,2 proc. PKB w 2020 r.
Podobnie mogą kształtować się relacje, jeśli chodzi o całość zadłużenia państwa, liczonego według metodologii unijnej, a więc obejmującego wszystkie podmioty publiczne (w tym PFR i BGK). Tu pełne dane mamy po trzech kwartałach (1,419 bln zł), a według szacunków ING Banku Śląskiego do końca roku wzrósł on do 1,423 bln zł. Oznacza to wzrost aż o 87 mld zł w ciągu roku (w 2020 r. ten wzrost wyniósł aż 290 mld zł).
– Ale w relacji do PKB też spadnie, do nawet 54,9 proc. proc. PKB z 57,4 proc. rok wcześniej – komentuje Adam Antoniak z ING BSK. – A w 2022 r. do 51 proc. PKB – wylicza ekonomista. Taka ścieżka redukcji zadłużenia byłaby bardziej optymistyczna niż rządowe założenia. W strategii zarządzania długiem, przyjętej we wrześniu 2021 r., mowa o spadku w relacji do PKB odpowiednio do 57 proc. w minionym roku i 56,6 proc. w tym roku.
– Oczywiście redukcja zadłużania jest pozytywną informacją – zaznacza Sławomir Dudek, główny ekonomista FOR. – Jednak musimy pamiętać, że w dużej mierze to efekt wysokiej inflacji w Polsce. Mamy więc do czynienia z inflacyjnym wyrastaniem z długu, na co liczył rząd, co jednak odbywa się kosztem społeczeństwa. Bo inflacja jest dodatkowym podatkiem, który obciąża nas wszystkich – podkreśla. I dodaje, że stosunkowo szybka ścieżka redukcji zadłużenia nie rozwiązuje poważnych problemów polskich finansach publicznych.
– Deficyt strukturalny pozostaje wysoki – wylicza Dudek. Deficyt strukturalny to wynik sektora oczyszczony z dochodów jednorazowych i wpływu koniunktury. Polska powinna mieć taki deficyt na poziomie co najwyżej minus 1 proc. PKB. Z wyliczeń Komisji Europejskiej wynika, że takiego poziomu nie udało się nam uzyskać w ostatnich latach ani razu, i nie uda się to też ani w 2021 r. (tu KE prognozuje 2,9 proc. PKB), ani w tym roku (2,1 proc. PKB), ani w przyszłym (2,4 proc.). – To pokazuje, że wbrew retoryce rząd nie ma pokrycia swoich rosnących wydatków w trwałym wzroście dochodów, wciąż spora ich część musi być finansowana z długu – wyjaśnia Dudek.