Ostatniego dnia sierpnia GUS wstępnie oszacował, że CPI – główna miara inflacji w Polsce – wzrósł o 5,4 proc. rok do roku, po zwyżce o 5 proc. w lipcu. To była spora niespodzianka dla ekonomistów, którzy przeciętnie oceniali, że inflacja przyspieszyła do 5,2 proc. W środę okazało się, że także ten wstępny szacunek GUS był zbyt niski.
Z wyższą niż w sierpniu inflacją poprzednio mieliśmy do czynienia w 2001 r. Wtedy wzrost CPI przekraczał nawet 7 proc., a rok wcześniej był dwucyfrowy. Ekonomiści powszechnie oceniają, że takich poziomów tym razem inflacja nie osiągnie, choć w najbliższych miesiącach może zbliżyć się do 6 proc. W 2022 r. wzrost cen prawdopodobnie jednak nieco wyhamuje, w okolice 4 proc.
Jak wynika z środowych danych GUS, ceny towarów wzrosły w sierpniu o 5,1 proc. rok do roku, po 4,6 proc. w lipcu, a ceny usług o 6,6 proc. po 6,2 proc. w lipcu. Patrząc w szerszej perspektywie, inflację napędza jednak ostatnio głównie coraz szybszy wzrost cen towarów. Jeszcze na początku roku oscylował on wokół 1 proc. rok do roku, podczas gdy usługi drożały nawet szybciej niż dziś, w tempie ponad 7 proc. rocznie.
Wśród towarów, szczególnie szybko drożeją paliwa. W sierpniu ich ceny były 28 proc. wyższe niż przed rokiem, po wzroście o 30 proc. rok do roku w lipcu. To konsekwencja odbicia cen ropy naftowej od dołka z 2020 r., związanego z pierwszą falą pandemii.
W porównaniu do lipca, inflacja przyspieszyła głównie za sprawą wzrostu cen żywności i kosztów użytkowania mieszkań. Ekonomiści z banku Pekao szacują, że zmiany cen w tych dwóch kategoriach dodały do rocznej inflacji w sierpniu 0,4 pkt proc.