Właściciele elektrowni i ciepłowni z przerażeniem przyglądają się rosnącym błyskawicznie notowaniom uprawnień do emisji CO2. Od początku 2021 r. ceny biją rekord za rekordem, a końca zwyżek nadal nie widać. Zagraniczni eksperci przewidują, że stawkę 70 euro za tonę CO2 możemy zobaczyć jeszcze przed 2030 r. Dla polskiej energetyki, wciąż opartej na węglu, to sygnał do przyspieszenia transformacji w kierunku źródeł energii wolnych od emisji dwutlenku węgla. Koncerny energetyczne ostrzegają jednak, że może to się skończyć niekontrolowanym wygaszaniem elektrowni węglowych i gwałtownym wzrostem importu prądu. Apelują więc o interwencję Brukseli w celu ustabilizowania sytuacji w handlu uprawnieniami do emisji (UE ETS).
Winne fundusze
Cena 40 euro za tonę wyemitowanego CO2 była jak dotąd psychologiczną barierą, której przekroczenia nie spodziewano się w tej dekadzie. Polski rząd przy tworzeniu długofalowej polityki energetycznej państwa, którą zatwierdził w tym roku, założył, że uprawnienia osiągną taką wartość dopiero w 2040 r. Tymczasem bariera ta już została przełamana. Po raz pierwszy 40 euro/t zobaczyliśmy 11 lutego 2021 r. na londyńskiej giełdzie ICE w kontraktach futures. Kilka dni później ceny osiągnęły taki poziom także na niemieckiej giełdzie EEX w Lipsku. Krajowy Ośrodek Bilansowania i Zarządzania Emisjami (KOBiZE) zwraca uwagę na to, w jaki sposób padł rekord – kupującym potrzeba było zaledwie dziesięciu dni transakcyjnych, aby z około 33 euro dojść do tego psychologicznego poziomu. Licząc od listopada 2020 r. do połowy lutego 2021 r., ceny uprawnień wzrosły aż o około 70 proc. Od 10 marca na rynku pierwotnym EEX stawki nie schodzą poniżej 40 euro, a aktualny rekord wynosi 43,35 euro/t z 18 marca tego roku.
KOBiZE wskazuje, że o poziomie cen w ostatnim czasie decydowały m.in. zwiększona aktywność w handlu uprawnieniami funduszy hedgingowych, wyjątkowe rozstrzygnięcie aukcji polskich uprawnień z ceną rozliczenia znacząco powyżej stawek z rynku wtórnego, rosnące ceny gazu, a także prognozy pogody wskazujące na jej ochłodzenie oraz duża euforia na rynkach akcji na świecie. Natomiast impulsem, który już pod koniec 2020 r. zapoczątkował rajd w górę notowań, było zatwierdzenie bardziej ambitnych celów redukcji emisji w UE o co najmniej 55 proc. do 2030 r. To był sygnał, że podaż uprawnień w tej dekadzie będzie się szybko kurczyć.
Eksperci podkreślają, że pierwsza połowa lutego na rynku uprawnień była prawdziwym zaskoczeniem. W ich ocenie rynek zaczyna być coraz bardziej podatny na różnego rodzaju transakcje spekulacyjne. – Coraz więcej mówi się o pojawieniu się na rynku nowych funduszy hedgingowych, które chcą zarabiać na uprawnieniach na zasadzie inwestycji długoterminowych. Carbon Reporter informował ostatnio, że liczba takich funduszy mająca w swoich portfelach uprawnienia do emisji podwoiła się w latach 2018–2020 z około 100 do 200 – wskazuje KOBiZE.