Jeszcze zanim wybuchła pandemia eksperci oczekiwali, że w tym roku rynek budowlany będzie dalej hamować, po tym jak w 2019 r. urósł w jednocyfrowym tempie wobec dwucyfrowych zwyżek w poprzednich latach. Największe obawy są teraz o to, jak spowolnienie gospodarcze będące konsekwencją pandemii, przełoży się na inwestycje.
Według szacunków GUS, w I kwartale br. produkcja budowlano-montażowa w Polsce wzrosła rok do roku o 5,8 proc. W analogicznym okresie ub.r. notowany był 9,4-proc. wzrost, a jeszcze rok wcześniej 26-proc. W samym marcu br. wzrost rok do roku sięgnął 3,7 proc. wobec 10,8 proc. rok wcześniej.
Przyspieszone spowolnienie
- Marcowy wzrost produkcji budowlanej o 3,7 proc. oceniamy umiarkowanie pozytywnie, przy czym należy zwrócić uwagę, że po odsezonowaniu dynamika w marcu wyniosła tylko 1,6 proc. – mówi Bartłomiej Sosna, ekspert rynku budowlanego w firmie Spectis.
Ekspert zaznacza, że w I kwartale branża zdołała radę wypracować bufor, który będzie bardzo cenny w pierwszej fazie spowolnienia. - Dla dynamiki średniorocznej kluczowe będą wyniki II półrocza, które ma sezonowo dużo większy udział w produkcji budowlanej. Korzystny dla budownictwa jest fakt, że większości trwających procesów inwestycyjnych nie da się, lub nie opłaca się, zatrzymać z dnia na dzień. Mimo to, w najbliższych miesiącach rynek będzie spowalniał i - podobnie jak w innych branżach - pojawią się spadki, tylko częściowo będące efektem epidemii – prognozuje. Przypomina, że już w trakcie 2019 r. napływające z rynku wskaźniki wyprzedzające, szczególnie w budownictwie inżynieryjnym i niemieszkaniowym, nie napawały optymizmem.
- Jesienią ub.r. przedstawiliśmy prognozę zakładającą zerową dynamikę budownictwa w 2020 r. i była to prognoza najbardziej pesymistyczna na rynku. W obliczu światowych zawirowań nawet nasza ostrożna prognoza ulegnie pewnej korekcie – mówi Sosna. - Pozytywnie oceniamy jasną deklarację rządu o woli kontynuacji inwestycji publicznych. Problem jednak w tym, że za około 80 proc. inwestycji w gospodarce odpowiada sektor prywatny i tutaj dostrzegamy istotne zagrożenie – podsumowuje ekspert.