- Zleciliśmy analizy i na bazie ich wyników będziemy podejmować odpowiednie decyzje dotyczące mBanku. Na razie jest za wcześnie – mówi Michał Krupiński, prezes Pekao, czyli trzeciego co do wielkości kredytodawcy w Polsce.
- To bardzo wstępne podejście. To nasza odpowiedzialność przed akcjonariuszami, aby przeprowadzić analizę, dopiero na podstawie której będziemy mogli podjąć decyzję. Ale to bardzo wczesny etap, na razie dowiadujemy się o transakcji z mediów i informacji publicznych – dodaje Krupiński.
Na początku października Pekao podkreślało, że koncentruje się na strategii wzrostu organicznego na lata 2018-2020, ale bank zostawił sobie otwartą furtkę. - Jednocześnie monitorujemy trendy konsolidacyjne w polskim sektorze bankowym. Nie wykluczamy udziału w dalszej konsolidacji sektora po tym jak dokończymy naszą transformację operacyjną – mówił wtedy Krupiński.
Czytaj także: mBank: lepiej, aby kupującym był ktoś spoza Polski
Dzisiejsze słowa szefa Pekao o przyjrzeniu się mBankowi nie dziwią biorąc pod uwagę napływające informacje o szeregu różnych instytucji zainteresowanych przejęciem mBanku. Wśród faworytów wymienia się PKO BP i Pekao (szczególnie ten pierwszy z racji swojej dużej skali i nadwyżki kapitałowej), które miałyby wypełnić polityczną misję repolonizacji sektora bankowego (PiS w programie wyborczym zapisał wzrost udziału polskiego kapitału w bankowości). PKO BP zapowiedział, że będzie analizował zasadność i możliwość przejęcia mBanku, kilka dni temu również Santander przyznał, że musi ocenić czy to dobra okazja. Z naszych informacji wynikało, że również ING Bank Śląski i BNP Paribas będą analizować czy warto kupić tego czwartego co do wielkości gracza na polskim rynku bankowym. Do tego dochodzi całe spektrum potencjalnych banków z zagranicy, które nie działają w Polsce. Jako pierwszy oficjalnie zainteresowanie mBankiem wyraził kilka dni temu Erste Group. Oficjalne oferty od Commerzbanku, który musi pozbyć się mBanku, aby sfinansować swoją restrukturyzację, jeszcze nie wyszły. Może stać się to najwcześniej pod koniec roku, bo najpierw musi zostać ustalone co i na jakich warunkach będzie sprzedawane. mBank ma bowiem duży portfel hipotek walutowych (17 mld zł, czyli 16 proc portfela kredytowego), który zgodnie z wymogiem KNF musi zostać wydzielony i trafić do Commerzbanku.