– Zdecydowanie możemy patrzeć z optymizmem w przyszłość. Wartość rynku NPL w Polsce wraca na przedpandemiczne poziomy i w 2021 r. mogliśmy już mówić o wartości kilkunastu miliardów, a pamiętać należy, że portfele niewystawione na sprzedaż w 2020 r. przez banki w końcu trafią na rynek – mówi Maciej Szymański, prezes firmy Kredyt Inkaso. – W 2020 r. banki znacznie ograniczyły swoją aktywność w tym zakresie i wynikało to z wielu powodów. Miało na to wpływ niepewne otoczenie makroekonomiczne czy problemy sektora związane z tzw. małym i dużym TSUE. Jednak nie oznacza to, że w tym okresie nowe NPL nie powstawały. W związku z tym można prognozować, że w tym roku łączna wartość portfeli wystawionych na sprzedaż będzie jeszcze wyższa niż w ubiegłym. Oznacza to w skrócie, że będziemy mieli do czynienia z czasem nowych inwestycji w branży zarządzania wierzytelnościami – uważa Szymański. Kredyt Inkaso podobnie jak konkurenci w ostatnim czasie zwiększyło wpływy od dłużników, co jest kolejnym mocnym sygnałem wysyłanym przez branżę. – Jeżeli wysoka spłacalność zostanie utrzymana, a posiadane portfele zostaną uzupełnione o nowe, to rok 2022 i lata późniejsze mogą być czasem bardzo udanym dla branży zarządzania wierzytelnościami – uważa Szymański.
Są jednak i znaki zapytania
Niezwykle istotne w kontekście rozwoju branży może się natomiast okazać otoczenie. Pandemiczne czarne scenariusze się nie zrealizowały. Teraz jednak pojawiają się nowe znaki zapytania.
– Polska polityka monetarna i fiskalna jest nastawiona na konsumpcję poprzez wzrost dochodów ludności, więc w tym kontekście będzie wspierała klientów spółek wierzytelnościowych. Ponadto silny wzrost płacy minimalnej wraz z niską stopą bezrobocia będzie sprzyjał dynamicznemu czy bardzo dynamicznemu wzrostowi wynagrodzeń i funduszu płac, co będzie sprzyjało spłacalności portfeli. Czynnikiem ryzyka w tym obszarze będzie wzrost obciążeń finansowych wynikających z dynamicznego podnoszenia stóp procentowych i wzrostu kosztu obsługi zadłużenia. Nie bez znaczenia jest wzrost cen prądu, gazu czy żywności, którego wpływ na budżety domowe będzie znaczący – zauważa Sobiesław Kozłowski, dyrektor w Noble Securities. Więcej sceptycyzmu przejawia z kolei Kamil Stolarski. Jego zdaniem tak udany rok jak 2021 może być dla branży trudny do powtórzenia.
– Rok 2022 powinien być trudniejszy dla windykatorów. Sytuacja klienta detalicznego może się pogorszyć na skutek inflacji i wyższych kosztów odsetek, podaż portfeli może być mniejsza, a koszty obsługi długu mogą wzrosnąć – uważa.
I chociaż sami windykatorzy widzą przyszłość w różowych barwach, to nie da się ukryć, że będę oni musieli zmierzyć się z nową rzeczywistością. Nawet jeśli bowiem na rynek trafiać będą kolejne pakiety złych długów, to ich potencjalny zakup trzeba będzie jakoś sfinansować. Nieocenionym źródłem dla branży są natomiast obligacje. Podwyżki stóp procentowych będą miały jednak realny wpływ na finanse spółek w postaci wyższych odsetek od papierów dłużnych. Jak duży może być to problem? – Nasza branża, w której nabywane aktywa pracują ponad 15 lat, cechuje się antycyklicznością i pozwala prowadzić biznes w różnym środowisku. Wzrost stóp procentowych przełoży się na wzrost kosztów finansowych naszej grupy, bo tylko część naszych zobowiązań dłużnych mamy zabezpieczoną lub na stałej stopie procentowej. Jednocześnie wzrost stóp procentowych może przełożyć się na wyższą podaż portfeli. Z naszej strony pracujemy nad optymalnymi źródłami finansowania oraz ciągłą poprawą procesów operacyjnych, aby kontynuować dobre trendy i rozwijać Kruka – przekonuje Piotr Krupa.
– Oczywiście sytuacja jest obecnie zupełnie inna niż przed rokiem. Wymusza ona po prostu przystosowanie oferty obligacji do nowych realiów, tak by była ona atrakcyjna dla inwestorów – dodaje z kolei Maciej Szymański z Kredyt Inkaso.