Na 11 kwietnia zarząd Brand24 pod kierunkiem Michała Sadowskiego zwołał nadzwyczajne walne zgromadzenie. Zrobił to na żądanie Prowly, spółki zależnej amerykańskiej grupy SEMrush, która chce wycofać wrocławską firmę z giełdy i zaproponowała stosowny projekt uchwały. Problem w tym, że – jak wynika z ostatnich informacji – Prowly nie dysponuje odpowiednią pulą akcji, by przegłosować ten tzw. delisting.
Zgodnie ze sprawozdaniem za 2024 r. opublikowanym 31 marca Amerykanie dysponują 76,99 proc. akcji i głosów na walnym zgromadzeniu Brand24. Aby przegłosować wycofanie jej z giełdy, za taką propozycją musi paść 90 proc. głosów obecnych na zgromadzeniu. Tymczasem porozumienie mniejszościowych akcjonariuszy Brand24 pod kierunkiem Roberta Ditrycha ma nieco ponad 12 proc. akcji.
Robert Ditrych w środę rano przekazał nam stanowisko porozumienia, w tym odpowiedział na nasze pytanie, co zamierza zrobić porozumienie na piątkowym NWZ. W ubiegłym roku za sprawą determinacji mniejszościowych akcjonariuszy Prowly podniosło cenę za akcje. Czy tak będzie i teraz, kiedy bez rozgłosu zakończyła się oferta, w której Amerykanie oferowali 50,1 zł za walor?
Inwestorzy przyczaili się
Michał Sadowski pytany o przewidywania co do przebiegu NWZ powiedział we wtorek, że nie ma takiej wiedzy. Pytany o opinię nt. ceny za akcję Brand24 w ostatniej ofercie Prowly określił ją mianem „fair”.
– Uważamy tę cenę za fair. Byłoby dziwne, gdybyśmy uważali inaczej. To cena o 20 proc. wyższa niż to, co my dostaliśmy po 15 latach rozwijania serwisu – powiedział Michał Sadowski. Dodał jednak od razu, że zarząd Brand24 rozumie, iż oczekiwania akcjonariuszy mogą być różne. – To jest giełda – stwierdził. – Jesteśmy świadomi, że są dwa kierunki (w których mogą potoczyć się wydarzenia na NWZ – red.).