Popularyzacja usług chmurowych to trend obserwowany na całym świecie – boom nakręciła pandemia i dynamicznie postępująca transformacja cyfrowa. Teraz rynek jednak wyraźnie słabnie. Spowolnienie widać u największych graczy branży: strata operacyjna Google Cloud w II kwartale br. 858 mln dol. netto i była wyższa o 45 proc. niż rok wcześniej, z kolei przychody w Microsoft (Azure) i Amazonie (AWS) były sporo poniżej prognoz i wyników sprzed roku. Mniejsze niż zakładano zyski odnotowały takie projekty jak Intelligent Cloud (uzyskał 21 mld dol. kwartalnego przychodu, co oznacza wzrost o 20 proc. względem 26 proc. w poprzednim kwartale). Analitycy uspokajają, bo to jeszcze nie kryzys, choć dynamika wzrostów sugeruje, że trend wyraźnie traci impet. Media za oceanem podają, że ponad dwadzieścia centrów danych Azure na świecie działa z ograniczoną wydajnością.

Galopująca inflacja i rosnące koszty prądu, która dla tej energochłonnej technologii jest kluczowy, sprawiają, że rentowność inwestycji w cloud computing nie jest już taka jak jeszcze parę miesięcy temu. Problem odczuwają zarówno dostawcy, jak i klienci. Z analiz firmy Aggreko wynika, że w niektórych centrach danych rachunki za energię wzrosły nawet o 50 proc. w ciągu ostatnich trzech lat. Natomiast Bloomberg szacuje, że do przetwarzania w chmurze trafia ok. 1 proc. całej energii elektrycznej produkowanej na świecie, a w ciągu dekady liczba ta ma wzrosnąć nawet do 8 proc.

Tomasz Dwornicki, założyciel spółki Hostersi, specjalizującej się m.in. w dostarczaniu rozwiązań IT wskazuje, iż mniejszy wzrost sprzedaży po stronie dostawców chmury w ostatnich miesiącach wynika z tego, że duża część klientów przeszła na rozwiązania „cloudowe” w trakcie pandemii, a w efekcie duża część firm nasyciła swoje zapotrzebowanie. Inne przedsiębiorstwa z kolei z niepokojem spoglądają w przyszłość w obliczu kryzysu energetycznego. – Firmy stoją w obliczu decyzji o cięciu kosztów. Niejednokrotnie ich ofiarą są inwestycje – dodaje Dwornicki.