W Polsce działa ponad 400 studiów, funkcjonujących w globalnym ekosystemie. W ostatnim czasie na rynek napłynęły informacje o zmianach wprowadzanych przez Steam w zakresie zapowiadania nowych tytułów – coraz częściej oczekuje on tzw. builda gry, czyli próbki finalnego produktu.
Listy życzeń pod lupą
W kogo uderzy ta zmiana?
– Mali twórcy w dłuższej perspektywie skorzystają. Studia czy wydawcy, którzy wokół dotychczasowego sposobu publikacji zbudowali cały model biznesowy, będą musieli bardzo szybko wymyślić alternatywę – uważa Marcin Jaśkiewicz, prezes Simteract. Dodaje, że istnieją studia, które wyspecjalizowały się w produkcji trailerów, a potem porzucaniu ich, jeśli tzw. wishlista (lista życzeń) nie spełniała oczekiwań. Wtóruje mu Piotr Babieno, szef Bloober Teamu.
– Nie jest to chyba jeszcze nic oficjalnego, ale gdyby okazało się, że to prawda, z pewnością byłoby to bardzo dobre rozwiązanie dla rynku gier. Nie mam nic przeciwko sprawdzaniu wartości rynkowej potencjalnego produktu, ale od tego są inne formaty, a nie sam sklep – mówi. Podkreśla, że system wishlist jest jak najbardziej potrzebny, bo służy komunikacji z potencjalnymi użytkownikami. Daje też wydawcy i twórcy więcej informacji na temat odbioru gry przez grupę docelową. Nie jest to jednak system, który powinien dawać odpowiedź, czy robić dany tytuł czy nie.
– Przyznam, że nasi koledzy z zagranicznych firm przecierają oczy ze zdumienia, kiedy mówimy o tym, że w Polsce inwestorzy patrzą głównie na liczby z wishlist. To zakłamywanie rzeczywistości, bo ruch na wishlistach można kupić i Valve (właściciel Steamu – red.) jest tego świadome, w związku z tym planuje więcej zmian w obrębie swego sklepu – mówi Babieno. Jego zdaniem potencjał gier można sprawdzić m.in. przez badania rynku czy systemy crowdfundingowe. – Nie wyobrażam sobie pójść do sklepu spożywczego i zobaczyć prototyp masła czy chleba – podsumowuje szef Bloobera.