Budowa gazociągu Baltic Pipe, który ma połączyć nasz kraj ze złożami w Norwegii, to jeden ze sztandarowych projektów w zakresie bezpieczeństwa energetycznego Polski. Dziś jego znaczenie jest jeszcze większe, niż mogło się to wydawać kilka kwartałów temu, zwłaszcza wziąwszy pod uwagę, że od końca kwietnia Gazprom postanowił jednostronnie wstrzymać przesył surowca nad Wisłę. W efekcie w tym roku ze Wschodu otrzymaliśmy tylko 3 mld m sześc. błękitnego paliwa, i zapewne ten wolumen już się nie zmieni. Tymczasem zgodnie z kontraktem jamalskim do końca tego roku dostawy powinny sięgać do 10,2 mld m sześc. rocznie. W 2022 r. pojawia się zatem deficyt 7 mld m sześc., czyli w wysokości około jednej trzeciej naszego rocznego zużycia. PGNiG stara się zlikwidować deficyt głównie poprzez zwiększanie importu z Niemiec i gazu LNG. Nie jest to jednak łatwe, wziąwszy pod uwagę, że globalny popyt istotnie przewyższa podaż.
Gazu może zabraknąć
Gaz-System, spółka odpowiedzialna za budowę polskiego odcinka Baltic Pipe, poinformowała właśnie, że wraz z Energinetem, firmą budującą duński odcinek, zrealizowali kluczowy etap prac montażowych. „Dziś możemy powiedzieć, że gazociąg podmorski Baltic Pipe jest pod względem technicznym elementem krajowego systemu przesyłowego. Dzięki tej inwestycji zintegrowaliśmy sieci gazowe Polski i Danii, tworząc nowy korytarz dostaw gazu ziemnego do regionu środkowo-wschodniej Europy” – ogłosił Tomasz Stępień, prezes Gaz-Systemu.
Dodał, że do uruchomienia przesyłu w zakładanym terminie, czyli od 1 października, należy jeszcze wykonać tzw. prace rozruchowe i nagazowanie. Jeśli zostaną sfinalizowane, wówczas gazociąg osiągnie moce przesyłowe na poziomie 2–3 mld m sześc. rocznie. Dopiero od stycznia mają one wzrosnąć do 10 mld m sześc., co spowodowane jest opóźnieniami, jakie wystąpiły w Danii. Tym samym w tym roku poprzez Baltic Pipe będziemy mogli otrzymać do maksimum 0,75 mld m sześc. gazu, co w minimalnym stopniu uzupełni braki dostaw ze Wschodu. Biorąc to pod uwagę oraz zaczynający się od października sezon grzewczy, może okazać się, że gazu w Polsce zabraknie.