Jak pojawił się pomysł zaistnienia w Formule 1 i nawiązania współpracy z zespołem Williams?
Orlen jest koncernem paliwowym i naturalnym kierunkiem promocji jest branża motoryzacyjna i motosport. Kiedy w 2018 roku zastanawialiśmy się nad wejściem w sposób odważny i nietuzinkowy w nowy obszar naszych działań, postawiliśmy na rozpoznawalność w skali międzynarodowej. Także dlatego – o czym rzadko się w Polsce mówi – że jesteśmy obecni na sześciu kontynentach, nasze produkty są dostępne w 90 krajach, a 60 proc. dochodów pochodzi z rynków poza Polską. Orlen to nie tylko paliwa, ale również oleje, asfalty, produkty petrochemiczne, paliwa lotnicze i inne. Szukaliśmy takiego naturalnego łącznika. Jednak idąc tropem naszych dotychczasowych doświadczeń w innych niż motosport dziedzinach, jak lekkoatletyka czy siatkówka, myśleliśmy też o piłce nożnej. Wzięliśmy jednak pod uwagę to, że w wielu obszarach współpracujemy z krajami arabskimi, a tam bardziej popularne od piłki nożnej są właśnie sporty motoryzacyjne, z samą królową na czele – czyli F1. A jeśli F1, to tu już nikt inny jak tylko Robert Kubica. Bardzo nam się spodobał ten pomysł i we wrześniu rozpoczęliśmy rozmowy, które prowadziłem przy wsparciu mojego zespołu. To był właściwie ostatni moment na wejście w taki projekt – Robert był przecież na końcu negocjacji z Williamsem, który z kolei szukał sponsorów. Nie liczyliśmy na żadną firmę pośredniczącą, bo trzeba było działać szybko. Musieliśmy zdążyć do 21 listopada, czyli do dnia w którym miało nastąpić oficjalne potwierdzenie, że Robert będzie kierowcą Williamsa. Było naprawdę mało czasu na przygotowanie i poprowadzenie takiego projektu przez cały ład korporacyjny, dlatego bardzo się cieszę, że się udało.
Taką możliwość trzeba było wykorzystać..
Dokładnie. Jesteśmy dobrze znani w Europie. Mamy np. sieci stacji na Litwie, w Niemczech, w Czechach, ostatnio weszliśmy na Słowację, ale myślimy globalnie. Jednak nie da się inwestować na dalszych rynkach bez właściwej rozpoznawalności. Formuła 1 daje nam taką możliwość, zarówno w Europie, jak i poza nią. Budowanie wizerunku na większą skalę zwiększa portfel naszych klientów, to normalna część biznesu. Popatrzmy na BP, Total, Shell i inne firmy, które wydają na marketing sportowy zdecydowanie więcej pieniędzy od nas. Przy tym jest jeszcze cała historia Roberta – szlifowanie jego talentu, niezwykła droga do sukcesu, także dramatyczne chwile, którymi żyła nie tylko Polska, ale i cały motosportowy świat, i w końcu jeden z największych powrotów w dziejach sportu. Poradził sobie ze wszystkimi przeciwnościami, które go spotkały. Dla mnie osobiście jest przykładem nie tylko świetnego sportowca, ale także patrioty, bo dba o swoich wiernych fanów z Polski i zawsze podkreśla, że w sercu ma Polskę. Połączyliśmy te wszystkie punkty i zarówno Robert podpisał umowę z Williamsem, jak i my zaangażowaliśmy się we współpracę z jednym z zespołów „wielkiej trójki" Formuły 1.
Kibice innych dyscyplin obawiali się, że wraz z wejściem do Formuły 1 – czyli z największym projektem w historii polskiego sponsoringu sportowego – ucierpią inne sporty wspierane przez Orlen, jak siatkówka czy lekkoatletyka...