W Polskiej Grupy Górniczej, kontrolowanej przez największe krajowe koncerny energetyczne, zrodziły się dwa pomysły na to, jak poradzić sobie z rosnącymi zapasami węgla i utrzymać płynność finansową. Według naszych ustaleń, w grę wchodzi albo przekonanie państwowej energetyki, by odbierała całą produkcję z kopalń bez względu na koszty, albo odchudzenie węglowego giganta.
Pierwszy ze scenariuszy mocno obciążyłby spółki energetyczne, bo krajowy węgiel jest obecnie droższy niż zagraniczny. Drugi zaś wiązać się będzie z zamknięciem co najmniej jednej kopalni i zmniejszeniem zatrudnienia, na co trudno będzie uzyskać zgodę w Ministerstwie Aktywów Państwowych.
Rosnąca górka
Płynność finansowa PGG pogarsza się wraz z rosnącymi zapasami niesprzedanego węgla. Według naszych ustaleń przy kopalniach węglowego giganta leży już 2,5 mln ton surowca, z czego połowa to węgiel zakontraktowany, ale nie odebrany przez spółki energetyczne. Niektóre firmy przesuwają terminy odbioru paliwa, bo same mają już przepełnione place magazynowe – to efekt spadającego zapotrzebowania na energię z węgla i wzmożonego importu surowca z zagranicy.
– Jeśli energetyka nie będzie odbierać całej naszej produkcji, to utracimy płynność finansową. Nie ma sensu wydobywać węgla na zwały. Jeśli firmy energetyczne zdecydują, że chcą zmniejszyć zakupy naszego paliwa, to alternatywą jest wstrzymanie części inwestycji, zmniejszenie wydobycia i dostosowanie rozmiarów grupy do nowej sytuacji rynkowej – mówi nasze źródło w PGG.
W praktyce oznaczałoby to także zamknięcie kopalni Pokój w Rudzie Śląskiej (obecnie jest to część większej kopalni Ruda) i zmniejszenie zatrudnienia w całej grupie. Nerwowe rozmowy w tej spawie toczą się już w Ministerstwie Aktywów Państwowych, które nadzoruje zarówno górnictwo, jak i energetykę. Na razie resort rozwiązuje jednak tylko doraźne problemy – umożliwił przewiezienie części zalegającego w PGG surowca do magazynu w Ostrowie Wielkopolskim. Ma to umożliwić kopalniom dalszą pracę.