To protest przeciwko obecnej sytuacji związanej z mocno drożejącymi w Polsce nawozami sztucznymi. Blokada była zapowiadana już kilka dni temu, dlatego Anwil z wyprzedzaniem wydawał w tej sprawie oświadczenia. Stwierdził m.in., że protest będzie skutkował „brakiem możliwości odbioru wytwarzanych w spółce produktów oraz zakłóceniem normalnego trybu funkcjonowania zakładu".
Z zakładu Anwilu wyjeżdża ok. 3 tys. ton nawozów dziennie. W tej sytuacji blokada oznaczała wstrzymanie możliwości odbioru wytwarzanych w spółce produktów. Co więcej, zachodziła konieczność ich magazynowania na terenie zakładu. Tymczasem obecna pojemność magazynów mogła być wyczerpana po ok. 12 godz. blokady. W konsekwencji doszłoby do zatrzymania produkcji, która prowadzona jest w tzw. ruchu ciągłym, co z kolei ograniczyłoby dostępność nawozów na rynku detalicznym i spowodowałoby powstanie wielomilionowych strat każdego dnia. Czy i jakie straty w wyniku poniedziałkowej blokady poniósł Anwil, obecnie jest liczone.
Kolejny negatywny skutek protestu to utrudnienia w prowadzeniu inwestycji, w tym m.in. tej kluczowej dotyczącej rozbudowy mocy produkcyjnych instalacji do produkcji nawozów azotowych. Przedsięwzięcie o łącznej wartości ok. 1,3 mld zł ma być oddane do użytku w przyszłym roku. Dzięki inwestycji moce produkcyjne firmy wzrosną z 966 tys. ton do 1,46 mln ton rocznie, a oferta zostanie rozszerzona o cztery rodzaje nawozów. Czy blokada faktycznie miała wpływ na ten projekt, na razie nie wiadomo.
Anwil informuje, że mocno drożejące nawozy to głównie konsekwencja ciągle rosnących cen gazu ziemnego, który stanowi ponad 70 proc. kosztów ich produkcji. Tymczasem w ostatnich miesiącach cena gazu w taryfach dla odbiorców przemysłowych zmieniała się kilkakrotnie. Od stycznia do połowy września ceny surowca wzrosły dla Anwilu o ponad 200 proc. „Bezpośrednio przełożyło się to na wzrost kosztów produkcji i notowań m.in. amoniaku oraz saletry i saletrzaku. Obecna sytuacja na międzynarodowym rynku nawozów jest bez precedensu, gdyż pod znakiem zapytania stanęła opłacalność produkcji, cała branża stanęła przed dylematem – podnosić ceny nawozów czy ograniczać ich produkcję" – tłumaczy spółka. Jednocześnie zapewnia, że dziś w Anwilu produkcja przebiega bez zakłóceń i nie ma ograniczeń w zakresie dostępności nawozów azotowych. Na rynek krajowy trafia ok. 70 proc. produktów, a reszta jest wysłana na eksport. TRF