Regulacje, które zwiększą udział kobiet we władzach firm, są w Polsce potrzebne – zgadzają się przedstawiciele organizacji biznesowych w pierwszych, na razie wstępnych komentarzach do opublikowanego przez Ministerstwo Sprawiedliwości projektu ustawy transponującej unijną dyrektywę w sprawie poprawy równowagi płci wśród dyrektorów spółek giełdowych (Women on Boards). Zastrzegają jednak, że na razie jeszcze się przyglądają projektowi przepisów, które od końca czerwca 2026 roku wymuszą na około 200 dużych spółkach giełdowych co najmniej 33-proc. udział kobiet w zarządach i radach nadzorczych (wcześniej, bo od stycznia 2026 r. te regulacje obejmą największe spółki z udziałem Skarbu Państwa).
– Jako Konfederacja Lewiatan od lat promujemy zasady równości i różnorodności w biznesie. Również jako partner konkursu „RównoWaga. Prokobieca firma roku” jesteśmy więc za tym, by dyrektywa Women on Boards była implementowana w Polsce w jak najszerszym zakresie, gdyż bez legislacyjnych zmian zwiększenie udziału kobiet we władzach firm zajęłaby długie lata – podkreśla Małgorzata Miszkin-Wojciechowska, ekspertka Konfederacji Lewiatan i członkini zarządu Akademii Przywództwa Henryki Bochniarz.
Pożądana idea
– Idea wprowadzenia narzędzi służących transparentności jest pożądana i potrzebna. Mądrze wprowadzona, siłą rzeczy powinna spowodować zwiększenie udziału kobiet w organach spółek. Mamy do odrobienia dużą lekcję w zakresie równości płci – twierdzi Joanna Torbé-Jacko, adwokatka i członkini Rady ds. Kobiet na Rynku Pracy z ramienia BCC. Zwraca uwagę, że wszystkie badania pokazują, że kobiety na rynku pracy są dyskryminowane; borykamy się też z luką płacową, nietransparentnymi politykami awansowania.
– Takie są fakty potwierdzone badaniami, które – jak się wskazuje – mogą być niedoszacowane z uwagi na trudność badanej materii – zaznacza ekspertka. BCC popiera też zapis w projekcie, który mógł zaskoczyć spółki przygotowujące się od końca 2022 r. (gdy przyjęto Women on Boards) do wprowadzenia unijnych regulacji.
Podczas gdy dyrektywa daje krajom członkowskim Unii możliwość wyboru (mogą wprowadzić co najmniej 40-proc. udział niedostatecznie reprezentowanej płci w radach nadzorczych albo 33-proc. minimum w władzach spółek – łącznie w zarządach i radach nadzorczych), to w polskim projekcie wprowadzono 33-proc. limit zarówno w zarządach, jak też w radach nadzorczych. Ten zapis (który pojawił się już w lipcowym opisie projektu wdrożenia dyrektywy opublikowanym w wykazie prac legislacyjnych rządu) oznacza, że duże spółki nie będą mogły poprawić wskaźników różnorodności tylko poprzez zmiany w radach nadzorczych.