W maju i czerwcu zatrudnienie w USA zwiększyło się łącznie o 7,5 mln etatów. Ekonomiści ankietowani przez agencję Bloomberga przeciętnie szacowali, że w lipcu przybyło niespełna 1,5 mln miejsc pracy. Choć rzeczywistość okazała się nieco lepsza, zatrudnienie wciąż jest o niemal 13 mln etatów mniejsze niż w lutym. To przede wszystkim konsekwencja tego, że w kwietniu, w okresie największych antyepidemicznych ograniczeń aktywności ekonomicznej, załamało się o niemal 21 mln etatów.
Opublikowane w piątek przez Departament Pracy dane o zatrudnieniu pochodzą od pracodawców. Wyniki równoległego badania wśród gospodarstw domowych pokazały, że stopa bezrobocia zmalała w lipcu do 10,2 proc. z 11,1 proc. w czerwcu i aż 14,7 proc. w kwietniu. To oznacza, że wciąż była minimalnie wyżej niż w apogeum poprzedniej recesji, wywołanej przez globalny kryzys finansowy z 2008 r., i trzykrotnie wyżej niż bezpośrednio przed pandemią. Ekonomiści przeciętnie spodziewali się jednak mniejszej zniżki tego wskaźnika, do 10,5 proc. A szczegółowe dane dotyczące struktury bezrobocia są jeszcze bardziej zachęcające niż jego podstawowa miara. Jak bowiem zauważył Jed Kolko, główny ekonomista firmy rekrutacyjnej Indeed, w lipcu po raz pierwszy od początku kryzysu zmalała tzw. bazowa stopa bezrobocia, obejmująca tylko osoby długotrwale bez pracy.
W ocenie Iana Shepherdsona, głównego ekonomisty firmy analitycznej Pantheon Macroeconomics, optymistycznym akcentem w piątkowych danych jest również to, że motorem wzrostu zatrudnienia są branże, które najmocniej ucierpiały na wiosennych ograniczeniach aktywności ekonomicznej. W branży hotelarskiej i rozrywkowej przybyło w lipcu niemal 600 tys. miejsc pracy a w handlu detalicznym ponad 250 tys.
Z drugiej strony, Shepherdson zwraca uwagę na to, że faktycznie bezrobocie jest nawet większym problemem, niż sugerują oficjalne dane. Część ankietowanych Amerykanów, którzy w praktyce są bezrobotni, deklaruje bowiem, że mają czasową przerwę w pracy. To zjawisko może zaniżać stopę bezrobocia nawet o 1 pkt proc. Ekonomista nie ma też wątpliwości, że koniunktura na rynku pracy będzie nadal tłumiła wynagrodzenia w USA, które w lipcu nieoczekiwanie wzrosły. Przeciętna godzinowa płaca wzrosła o 0,2 proc., podczas gdy ekonomiści przeciętnie spodziewali się jej spadku o 0,5 proc., po zniżce o 0,9 proc. w czerwcu.
- Badania, na których opierają się te dane, były prowadzone trzy tygodnie temu, gdy dzienne liczby zachorowań na Covid-19 rosły. Niektóre wskaźniki, które pokazują sytuację na rynku pracy w czasie rzeczywistym, nie rosną, a nawet spadają – zauważył jednak Justin Wolfers, ekonomista z Uniwersytetu w Michigan. Odniósł się m.in. do tego, że w połowie lipca doszło do wyraźnego wzrostu liczby Amerykanów wnioskujących po raz pierwszy o zasiłek dla bezrobotnych. Wcześniej od kwietnia wskaźnik ten stale malał. – Pełna odbudowa rynku pracy będzie możliwa dopiero gdy pokonamy wirusa – dodał.