Rok 2024 będzie specyficzny pod ważnym względem – będzie to rok wyborów prezydenckich w USA. Im bliżej będzie listopadowego terminu elekcji, tym bardziej temat ten będzie emocjonował rynki finansowe. Emocji nie zabraknie o tyle, że rywalem reprezentującego demokratów urzędującego prezydenta Joe Bidena będzie prawdopodobnie (choć to teoretycznie mogłoby się jeszcze zmienić) Donald Trump, reprezentujący republikanów.
Początek roku wyborczego to dobra okazja, by sięgnąć po historyczne statystyki i zastanowić się, jakie płyną z nich wskazówki. Aby to sprawdzić, przeanalizowaliśmy lata wyborcze od zakończenia II wojny światowej.
Najlepszy rok cyklu prezydenckiego już za nami – i co dalej?
Zacznijmy od tego, jak rok wyborczy wygląda na tle całego tzw. cyklu prezydenckiego, czyli popularnej wśród amerykańskich analityków koncepcji opisującej zachowanie rynku akcji. Niezaprzeczalnie najbardziej udany statystycznie rok tego cyklu… właśnie minął. To właśnie w roku przedwyborczym, którym tym razem był 2023, średnia historyczna zmiana S&P 500 była najwyższa (+16,3 proc.). Co więcej, odchylenia od tego średniego wyniku były relatywnie niewielkie i nigdy nie zdarzyło się (w zbadanym przez nas okresie powojennym), by główny indeks Wall Street zakończył rok przedwyborczy na minusie.
Ubiegłoroczna zwyżka S&P 500 o 24,2 proc. była wręcz ponadnormatywna względem tych i tak już bardzo pozytywnych statystyk. Z kolei rok 2022 wypadł słabo (-19,4 proc.), co również można próbować tłumaczyć teorią cyklu prezydenckiego, bowiem to właśnie drugi rok po elekcji jest statystycznie najbardziej kapryśny (najniższy średni wynik, sporo przypadków pod kreską).