„Jeśli Biden wygra, będziemy mieć załamanie na rynku akcji, jakiego nie widzieliśmy wcześniej" – zatweetował na jesieni 2020 r. ówczesny prezydent USA Donald Trump. Jego tweet został ostatnio zacytowany na platformie X przez oficjalne konto prezydenta Joe Bidena i opatrzony przez nie komentarzem: „A to dobre, Donald”. Biały Dom skomentował w ten sposób to, że amerykańskie indeksy giełdowe zbliżyły się do rekordowo wysokich poziomów. Od 20 stycznia 2021 r., czyli inauguracji prezydentury Bidena, indeks S&P 500 wzrósł o 22,5 proc. Ten wynik był jednak słabszy niż w analogicznym okresie kadencji poprzednich prezydentów.
Luka do odrobienia
Donald Trump w okresie pierwszych 2 lat i 11 miesięcy swoich rządów, mógł się pochwalić wzrostem S&P 500 o 39,5 proc. Indeks ten wzrósł w podobnym okresie pierwszej kadencji Baracka Obamy o 51 proc., a w podobnym okresie drugiej – o 37,5 proc. W ciągu pierwszych 3 lat i 11 miesięcy drugiej kadencji George’a W. Busha S&P 500 wzrósł o 24,9 proc., ale w analogicznym okresie pierwszej jego kadencji stracił 20,5 proc. W ciągu pierwszej kadencji Billa Clintona, w podobnym okresie, indeks zyskał natomiast 38 proc., a w takim fragmencie rządów George’a H. W. Busha wzrósł o 26 proc.
Na stopie zwrotu wypracowanej przez S&P 500 od początku prezydentury Joe Bidena mocno zaciążył 2022 r. Wówczas indeks ten stracił 19,4 proc., do czego mocno przyczyniły się obawy inwestorów dotyczące inflacji oraz zacieśniania polityki pieniężnej przez Fed. 2023 r. był już o wiele lepszy, do czego przyczyniła się zmiana polityki Fedu. S&P 500 zyskał do środowego otwarcia 24 proc.
– W perspektywie wyborów prezydenckich w 2024 r., pewien niepokój może budzić różnica pomiędzy stopą zwrotu wypracowaną przez amerykański rynek akcji od początku rządów Joe Bidena a w podobnych okresach rządów Trumpa i Obamy. Logika cyklu wyborczego wskazuje jednak, że ekipa Bidena zrobi wszystko, co w jej mocy, by ta luka zniknęła w przyszłym roku – twierdzi Philip Lawlor, dyrektor zarządzający w firmie Wilshire Indices.