W ostatnich tygodniach nasze indeksy imponowały siłą. Czy jesteśmy w przełomowym momencie rynku?
Przełom jest widoczny, od wyborów parlamentarnych nasz rynek należy do najmocniejszych na świecie, WIG20 wyrażony w dolarach zyskał ponad 20 proc. Ruch ten można tłumaczyć spadkiem premii za ryzyko w wycenie polskich aktywów, co przekłada się na wyższe mnożniki, szczególnie jeśli chodzi o spółki kontrolowane przez Skarb Państwa. Nastawienie inwestorów do Polski diametralnie się poprawiło po 15 października i wszystko wskazuje na to, że to pozytywne nastawienie się utrzyma. Widać to chociażby po lekturze rocznych strategii globalnych banków inwestycyjnych, które zalecają przeważanie polskich aktywów. Sami też czujemy to w rozmowach zarówno z inwestorami, jak i emitentami, którzy wracają do pytań o to, czy to już odpowiedni moment, by myśleć o IPO.
Jakie padają argumenty w tych rozmowach?
Wspomniane wybory to oczywiście tylko jeden element. Ważna jest również poprawa perspektyw w skali makro. W polskiej gospodarce widać oznaki ożywienia. Odbiły indeksy PMI, konsumpcja w I kwartale przyszłego roku będzie napędzana przez ustawowe podwyżki płac. Stosunkowo wysokie stopy procentowe będą nadal sprzyjać notowanym bankom. Wyceny są atrakcyjne, poniżej długoterminowych średnich. Mówiąc o perspektywach gospodarki, ale też giełdy, oczywiście nie można też pominąć pieniędzy z KPO. Ich odblokowanie daje szansę na odwrócenie negatywnego trendu spadku udziału inwestycji w PKB, a wymagany wkład własny może być finansowany na rynku kapitałowym.
Kredyt zaufania, jaki dostał polski rynek po 15 października, jest naprawdę duży. Czy nie zbliża się moment, kiedy ktoś powie: „sprawdzam”? Czy to zderzenie z rzeczywistością nie będzie bolesne? Ostatni przykład zamieszania wokół Orlenu, który ma „wyłożyć” 15 mld zł na zamrożenie cen energii, i to, jak zareagował rynek na tę informację, może być takim pierwszym sygnałem ostrzegawczym?
Największą bolączką na rynku był nepotyzm i przypadki gwałcenia rynkowych reguł przez spółki kontrolowane przez Skarb Państwa. To podważało zaufanie do rynku i powodowało, że wielu zagranicznych inwestorów miało problem, by inwestować w polskie firmy. Najlepszym tego przykładem jest wspomniany Orlen. Norweski państwowy fundusz, jeden z największych inwestorów na świecie, ogłosił przecież, że nie będzie kupował akcji PKN Orlen, stwierdzając, że zakup Polska Press niesie nieakceptowalne ryzyko, że firma przyczyni się do naruszania wolności słowa.
Mamy już nowy rząd. Powinien on wesprzeć rynek kapitałowy, czy po prostu mu nie przeszkadzać? W kampanii pojawił się chociażby wątek podatku Belki.
Rynek potrzebuje na pewno dobrych regulacji. O podatku Belki dyskutuje się od wielu lat. W kampanii wyborczej pojawiły się obietnice jego ograniczenia i moim zdaniem byłby to krok w dobrą stronę, szczególnie że przecież na przeciwległym biegunie mamy rynek nieruchomości, gdzie te obciążenia podatkowe są relatywnie mniejsze. Gdyby udało się chociaż małą część strumienia pieniędzy, które trafiają na rynek nieruchomości, przekierować na rynek kapitałowy, to byłoby to na pewno istotnym impulsem prorozwojowym.
A może po prostu potrzebujemy większej przewidywalności i stabilności, a nie zaskakujących pomysłów polityków?
Faktycznie można odnieść wrażenie, że brakowało w ostatnich latach całościowego spojrzenia na rynek. I chociaż powstała strategia rozwoju rynku kapitałowego, to służyła ona głównie łataniu pewnych dziur i to, jak się okazało, nie do końca się udało. Jest natomiast kilka potrzeb regulacyjnych, które pomogłyby polskiemu rynkowi. Od lat mówi się chociażby o tym, że brakuje nam instrumentów typu REIT. Uważam, że jest to bardzo potrzebne rozwiązanie dla naszego rynku, bo giełda potrzebuje produktów oszczędnościowych, które mogą być alternatywą do inwestowania bezpośrednio w nieruchomości. Powinniśmy iść także w kierunku instrumentów, które będą finansowały transformację energetyczną, bo to obecnie wydaje się największym wyzwaniem dla naszej gospodarki.