Z opublikowanych niedawno danych GUS wynika, że marzec był już dziewiątym miesiącem deflacji w Polsce, rozumianej jako sytuacja, w której ceny towarów i usług konsumpcyjnych są niższe niż rok wcześniej (-1,5 proc.). Jednocześnie jednak po raz pierwszy od pół roku mieliśmy do czynienia z sytuacją, w której wskaźnik rocznej inflacji nie pogłębił dołka.
Czy długotrwałość deflacji i pierwsze sygnały jej słabnięcia to zapowiedź odwrócenia się trendu w kolejnych miesiącach? Zdecydowanie wskazują na to porównania historyczne. Od ostatniego szczytu cyklu inflacyjnego (maj 2011 r.; 5,0 proc. r./r.) minęło już 46 miesięcy (!). Pod tym względem trend spadkowy wskaźnika rocznej inflacji trwa dłużej niż zejście z poziomów dwucyfrowych do jednocyfrowych na początku XXI wieku oraz mniej więcej tyle, ile proces wyhamowywania hiperinflacji w II połowie lat 90. Historia zdaje się więc mówić: czas na odwrócenie trendu.
Porównania historyczne to zresztą nie wszystko. Podobna jest wymowa ostatniej projekcji inflacyjnej NBP. Według najbardziej prawdopodobnego scenariusza, zdaniem ekspertów banku, wskaźnik inflacji ustanowił w I kwartale twarde dno i teraz czeka go systematyczna wspinaczka. Do I kwartału 2016 r. ma trwać największe przyspieszenie, potem tempo ma zwolnić. Oczywiście w pierwszych miesiącach po odwróceniu trendu nadal będziemy mieli do czynienia z techniczną deflacją, czyli sytuacją, w której ceny będą ciągle niższe niż rok wcześniej (tyle że różnica będzie coraz mniejsza).
Jednym z czynników sprzyjających wychodzeniu z deflacji jest oczekiwana kontynuacja ożywienia gospodarczego, częściowo „importowanego" z odzyskującej lepszą kondycję strefy euro. Swoją drogą, na ostatnim posiedzeniu Europejski Bank Centralny mocno podtrzymał deklarację dążenia do osiągnięcia celu inflacyjnego.
Scenariusz „normalizacji" wskaźników inflacji zaczyna też wspierać inny czynnik: zmiany cen ropy naftowej. Od połowy ub.r. do stycznia br. notowania tego kluczowego surowca energetycznego przeżyły ostre załamanie, co rzecz jasna pogrążyło wskaźnik inflacji do rekordowo niskich pułapów. Tyle tylko, że ostatnio obserwujemy próbę zmiany trendu na rynku ropy. Ceny są wyraźnie wyżej niż w styczniowym dołku.