Jest na to szansa. Mamy ponad dwa lata na to, by dojść z Eneą do kompromisu. Jeśli nie uda się utrzymać tej umowy, to w grę wchodzi także zawarcie nowego kontraktu, który umożliwiłby nam współpracę na nowych warunkach. Poza tym pod koniec 2017 r. ma ruszyć nowy blok w należącej do Enei Elektrowni Kozienice, do którego będziemy dostarczać węgiel na podstawie innej umowy, która wciąż obowiązuje. Nie przerywamy więc współpracy z Eneą. Pamiętajmy, że Bogdanka wydobywa węgiel kamienny po najniższych kosztach. Nie ma w Polsce drugiej tak efektywnej kopalni. Obecnie trwają prace nad utworzeniem tzw. Nowej Kompanii Węglowej, która już w 2017 r. ma osiągać znaczące zyski. Przy obecnie oferowanych przez Kompanię cenach nie jest możliwe, by nowa spółka wyszła chociażby na zero. Ceny węgla na krajowym rynku będą więc musiały wzrosnąć.
Jak Bogdanka poradzi sobie w czarnym scenariuszu, tj. gdy nie uda się dojść do kompromisu z Eneą?
Biorąc pod uwagę wejście w życie umowy na dostawy węgla do nowego bloku w Kozienicach, może nam pozostać luka w wolumenach sprzedaży sięgająca ponad 1 mln ton. Mamy dwa lata, by ją zapełnić nowymi kontraktami. Już teraz rozbudowujemy dział sprzedaży i szukamy nowych klientów, niekoniecznie wśród wielkiej energetyki. Rynek mniejszych odbiorców jest całkiem duży i widzimy tu szanse na zamówienia. Cały czas prowadzimy też rozmowy na Ukrainie i mamy nadzieję na rozpoczęcie tam dostaw naszego surowca. Natomiast plan sprzedażowy na ten rok nie jest zagrożony, podobnie jak zakładany przez nas poziom sprzedaży na 2016 r.
Rynek spekuluje, że ruch Enei może być związany z możliwością zaangażowania się tej spółki w śląskie kopalnie albo próbą ułatwienia sobie negocjacji w sprawie przejęcia Bogdanki. Pana zdaniem któraś z tych opcji jest możliwa?
Trudno odpowiedzieć na to pytanie. My nie mamy żadnych informacji na ten temat, a o tego typu spekulacjach dowiadujemy się z mediów. Trudno mi więc ocenić, jakie są rzeczywiste intencje Enei.