Takiego nagromadzenia nietypowych zjawisk w światowej gospodarce i na rynkach jak obecnie dawno nie było. Wiele krajów zmaga się z deflacją, w niektórych stopy procentowe są ujemne, do tego ropa jest najtańsza od kilkunastu lat, kwitnące do niedawna kraje BRICS przeżywają trudności, a Unii Europejskiej grozi rozpad. Chciałbym, aby spróbował pan narysować mapę, która pomoże naszym czytelnikom poruszać się po tym dziwnym świecie.
Rzeczywiście, ostatnie lata to dla inwestorów trudny okres i to się w najbliższym czasie, niestety, nie zmieni. W ub.r. rynkom akcji ciążyła m.in. przecena surowców, w tym roku polityka ujemnych stóp procentowych, którą prowadzi coraz więcej banków centralnych. A mimo to wyceny spółek wcale nie stały się atrakcyjne. W bilansie szans i zagrożeń dla rynków akcji wciąż więc przeważają te drugie. Dlatego nie mam wcale pewności, czy odbicie indeksów z ostatnich tygodni będzie kontynuowane. Gdziekolwiek spojrzeć, czają się jakieś zagrożenia geopolityczne, począwszy od konfliktów na Bliskim Wschodzie, przez ryzyko Brexitu, po duże szanse na wygraną Donalda Trumpa w amerykańskich wyborach prezydenckich. Niepokojącym mnie zjawiskiem, na które rzadko zwraca się uwagę, jest nieustanny wzrost całkowitego poziomu zadłużenia w wielu gospodarkach. Wprawdzie po kryzysie wolniej zadłużają się gospodarstwa domowe, ale za to szybciej robią to rządy.
Jak się w tym świecie poruszać?
Nie powiem nic odkrywczego: trzeba być jeszcze bardziej selektywnym niż zwykle. I pamiętać, że akcje to inwestycja długoterminowa, a przynajmniej średnioterminowa, o horyzoncie co najmniej trzyletnim. Średnia składana stopa zwrotu z S&P 500 to w długim okresie, uwzględniającym kilka kryzysów, 10 proc. W przypadku globalnego indeksu MSCI ACWI około 7 proc.
W świetle tego, co pan powiedział – że ostatnie odbicie może nie być trwałe – nawet długoterminowy inwestor powinien jednak wstrzymać się z zakupami.