Masters: wielki tenis i duże pieniądze

Rozpoczynający się za tydzień turniej ATP World Tour Finals z udziałem ośmiu najlepszych graczy świata pokazuje, jak dynamicznie przez pół wieku rozwinął się tenisowy biznes.

Publikacja: 04.11.2017 14:30

Roger Federer to, obok Rafaela Nadala, największa gwiazda tenisa w XXI wieku.

Roger Federer to, obok Rafaela Nadala, największa gwiazda tenisa w XXI wieku.

Foto: AFP

Od 2009 roku turniej odbywa się w Londynie, w położonej nad brzegiem Tamizy hali O2. Osiem dotychczasowych edycji angielskiej wersji imprezy przyciągnęło na trybuny już ponad 2 miliony widzów. Arena, znana przede wszystkim z koncertów największych gwiazd muzyki, stała się również mekką tenisistów i kibiców tego sportu. Masters jest turniejem, który pod względem tradycji, elegancji, prestiżu wciąż przegrywa z Wimbledonem i innymi turniejami Wielkiego Szlema, ale dorównuje im biznesowo.

Od Tokio do Londynu

Formuła turnieju narodziła się wraz z początkiem ery open i powstaniem nowoczesnego zawodowego tenisa pod koniec lat 60. XX wieku. Pomysł był taki, żeby na koniec sezonu zagrali między sobą najlepsi zawodnicy cyklu. W 1970 roku rozegrano Masters Grand Prix, w którym wzięło udział sześciu tenisistów (dziś gra ośmiu), kilku należących dziś do legendy dyscypliny – Artur Ashe, Rod Laver, Jan Kodes, Stan Smith. Zawody odbyły się w Tokio. Pierwszym zwycięzcą został Amerykanin z Kalifornii Stan Smith.

Pierwsze edycje miały rokrocznie innego gospodarza – Tokio, Paryż, Barcelona, Boston, Melbourne, Sztokholm, Houston. W Australii Masters odbył się na nawierzchni trawiastej. Zmieniali się też sponsorzy, nie widać było stabilizacji, choć mecze gwarantowały wysoki poziom i emocje. Przełom nastąpił w 1977 roku – turniej znalazł dom, a nie hotel, i regularnie zaczął być rozgrywany w Nowym Jorku. Było tak przez 13 lat. To na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych rywalizowali ze sobą Bjoern Borg i John McEnroe, bohaterowie filmu, który wszedł właśnie na ekrany polskich kin.

W latach 90. areną meczów najlepszych tenisistów na zakończenie sezonu były Frankfurt i Hanower. Zbiegło się to w czasie ze złotą erą niemieckiego tenisa, sukcesami Borisa Beckera oraz Michaela Sticha. Obaj byli zwycięzcami imprezy, która wówczas nazywała się ATP World Tour World Championships. Zarządzający tenisem próbowali nadać tym zawodom rangę mistrzostw świata i za takie są do dziś uważane.

Od 2000 roku mieliśmy już Tennis Masters Cup i znowu przenosiny z miasta do miasta, aż w końcu na dłużej turniej zagościł w Szanghaju, kiedy Chiny stały się gospodarczo i sportowo modne. Okazało się jednak, że męski tenis w Azji nie przyciąga na dłuższą metę dość uwagi kibiców i sponsorów. W 2009 roku turniej jako ATP World Tour Finals osiadł w Londynie, co okazało się strzałem w dziesiątkę.

Fibak o krok od zwycięstwa

Żeby uświadomić sobie, jak bardzo tenis zmienił się przez 47 lat, wystarczy spojrzeć, ile zarabiali zwycięzcy turnieju Masters w latach 70., a ile biorą za wygraną dziś. W pierwszej edycji Sam Smith nie zarobił dużo nawet jak na tamte czasy – zaledwie 15 tys. dolarów. Pula nagród wyniosła 48 tys. Cztery lata później podwoiła się, choć triumfator – Argentyńczyk Guillermo Villas – dostał premię o 50 procent wyższą – w wysokości 20 tys. dol.

Wojciech Fibak, najlepszy polski tenisista, grał w finale Masters w Houston w 1976 roku. Trochę nieszczęśliwie przegrał w pięciu setach z Hiszpanem Mauelem Orantesem. Udział w tak prestiżowym turnieju, gra o końcowe zwycięstwo były największym sukcesem Polaka w singlu. Tenisista z Poznania zarobił wtedy 26 tys. dol., mniej, niż dziś bierze zawodnik za przegraną w pierwszej rundzie turnieju Wielkiego Szlema. Orantes dostał 40 tys. Fibak zagrał jeszcze dwukrotnie – w parze z Holendrem Tomem Okkerem – w finale debla.

Rok po Houston grano już w Nowym Jorku i pula nagród ze 130 tys. wzrosła do 400 tys. dol. Jimmy Connors, który w finale pokonał Borga, zarobił za wygraną 100 tys. To znaczący finansowy postęp, ale rewolucja nadeszła w latach 90. We Frankfurcie do podziału były już 2 miliony, czyli tyle samo co w Wimbledonie. Z tą różnicą, że zwycięzca na kortach All England Lawn Tennis and Croquet Club w 1990 roku Stefan Edberg dostał 330 tys., a Andre Agassi, który wygrał w listopadzie Niemczech – 950 tys. dol.

Kolejny tak znaczący skok w budżecie i premiach dla uczestników tej imprezy – z 3,8 mln do 5 mln – nastąpił po przeprowadzce z Szanghaju do Londynu osiem lat temu. W tym roku w puli znajduje się aż 8 mln dol., o milion więcej niż przed rokiem. Zwycięzca, jeśli wygra po drodze do finału wszystkie mecze, zarobi ponad 2,5 mln dol. Finansową nagrodę w podobnej wysokości dostali triumfatorzy trzech pierwszych tegorocznych turniejów wielkoszlemowych – Roger Federer i Rafael Nadal. Hiszpan, który wygrał także w US Open, gdzie płacą najlepiej, zarobił za występ w Nowym Jorku 3,7 mln dol.

Sukces biznesowy i sportowy

Finansowe eldorado turnieje Masters zawdzięczają kilku czynnikom. Tenis jest sportem globalnym. Prawa do transmisji telewizyjnych sukcesywnie drożały od 1970 roku i sprzedaje się je łatwo. Męski tenis ma to szczęście, że brakuje w nim okresów bezkrólewia. To wzmaga zainteresowanie, przyciąga sponsorów. W tych nieoficjalnych mistrzostwach świata wygrywali, i to po kilka razy, Ilie Nastase, Bjoern Borg, John McEnroe, Ivan Lendl, Stefan Edberg, Boris Becker, Pete Sampras. Siedmiokrotnie zwyciężał niezniszczalny Roger Federer, który zagra i w tym roku. W pięciu ostatnich edycjach nie było mocnych na Novaka Djokovicia (cztery wygrane) i Andy'ego Murraya. Obu tym razem zabraknie z powodu kontuzji.

Ale na osobną uwagę zasługuje sukces tej imprezy w Londynie. Przez siedem dni mecze w O2 Arena ogląda co roku po 250 tys. widzów, a za przyjemność oglądania najlepszych tenisistów trzeba słono płacić. Najtańsze bilety (sprzedawane są na pniu) kosztują 12 funtów, najdroższe dochodzą do 120 funtów. Ceny pakietów biznesowych sięgają 300 funtów na dzień. Turniej ma prestiżowych sponsorów. Do ubiegłego roku tytularnym partnerem był bank Barclays, a od tego roku przez następne trzy lata będzie nim istniejąca blisko 100 lat japońska firma z branży chemicznej Nitto. Do grona platynowych sponsorów dołączył niedawno bank JP Morgan, w tej grupie znajdują się także Fly Emirates, FedEx, Peugot, Lacoste. Zawodnicy dostają za zwycięstwo oprócz czeku butelkę najlepszego rocznika szampana Moet & Chandon. Obecność takich prestiżowych partnerów gwarantuje sukces turniejom Masters od wielu lat. Znaczący wzrost puli nagród w latach 90. nastąpił wraz z podpisaniem przez ATP umowy z komputerową firmą IBM.

Biznesową pomyślność londyńskiemu przedsięwzięciu zagwarantował przede wszystkim Chris Kermode. Ten były średniej klasy tenisista (746. miejsce w ATP w 1986 roku) po zakończeniu kariery działał jako menedżer w branży muzycznej i filmowej, dawał też lekcje tenisa w Queen's Clubie. To on wpadł na pomysł przeniesienia turnieju Masters z Szanghaju do Londynu. Miał na tyle silny dar przekonywania, że ATP zdecydowało się zerwać obowiązujący kontrakt z Chińczykami. Organizując ATP World Tour Finals, nie postawił tylko na czysty biznes, ale dodał do tego show. Zawodnicy do hali O2 wchodzą jak gwiazdy rocka przy punktowych światłach. Tradycją stało się, że na trybunach zasiadają celebryci z całego świata, także członkowie brytyjskiej rodziny królewskiej. Sukces londyńskiego Masters sprawił, że w listopadzie 2013 roku Kermode został wybrany na szefa ATP.

Pod nowym zarządem turniej ma się dobrze. W tym roku można oczekiwać jeszcze większego zainteresowania, skoro w finale finałów wystąpią dwaj najwięksi tenisiści XXI wieku – Federer i Nadal. To osłodzi Brytyjczykom brak Andy'ego Murraya. Będziemy mieli też polski akcent. W deblu, oglądanym w O2 równie chętnie jak singiel, w parze z Marcelo Melo zagra Łukasz Kubot. W Londynie polsko-brazylijski duet już w tym roku wygrał – na kortach Wimbledonu. Wygrana w Masters, nie dość, że prestiżowa, byłaby również dla Kubota opłacalna. Zwycięski debel przy założeniu, że nie ponosi porażki w grupie, dostaje blisko pół miliona dolarów premii.

[email protected]

Pula nagród turniejów Masters (USD)

1970 48 tys.

1974 100 tys.

1975 130 tys.

1978 400 tys.

1986 500 tys.

1988 750 tys.

1990 2,02 mln

1992 2,5 mln

1994 3 mln

2000 3,7 mln

2009 5 mln

2013 7 mln

2017 8 mln

Parkiet PLUS
Wstrząs polityczny w Tokio, który jakoś nie wystraszył inwestorów
Materiał Promocyjny
Pieniądze od banku za wyrobienie karty kredytowej
Parkiet PLUS
Coraz więcej czynników przemawia przeciw złotemu
Parkiet PLUS
Niepewność na rynku miedzi nie pomaga notowaniom KGHM
Parkiet PLUS
GPW i Wall Street. Kiedy znikną te męczące analogie?
Materiał Promocyjny
Sieć T-Mobile Polska nagrodzona przez użytkowników w prestiżowym rankingu
Parkiet PLUS
Debata Parkietu. Co wybory w USA oznaczają dla świata i rynków?
Parkiet PLUS
Efekt Halloween. Anomalia, która istnieć nie powinna, ale istnieje