Japoński parlament wybrał w zeszły poniedziałek nowego premiera – Fumio Kishidę, który zastąpił rządzącego przez ponad pół roku Yoshihige Sugę. Nowy szef rządu ogłosił wybory parlamentarne na 31 października, czyli mają się one odbyć kilka tygodni wcześniej, niż się spodziewano. Wygląda na to, że jego Liberalno-Demokratyczna Partia Japonii (LDP) po raz kolejny odniesie zwycięstwo. Japońscy wyborcy są zadziwiająco zdyscyplinowani i utrzymują LDP u władzy od 1955 r. (z przerwami w latach 1993–1994 i 2009–2012). Wewnątrzpartyjny proces wyłaniania przywódcy zwykle więc bywa w Japonii dużo ważniejszy od samych wyborów parlamentarnych. Poprzedni premier – Suga – musiał odejść dlatego, że stracił popularność wewnątrz partii, do czego przyczyniła się fala pandemii poprzedzająca igrzyska olimpijskie. Jego poprzednik Shinzo Abe oficjalnie zrezygnował ze względów zdrowotnych, po tym jak rządził osiem lat i dał japońskiej giełdzie ogromny impuls do wzrostu za pomocą swojej polityki gospodarczej (zwanej abenomiką). Choć w ostatnich tygodniach nastroje na giełdzie tokijskiej się wyraźnie pogorszyły, to indeks Nikkei 225 w połowie września znalazł się najwyżej od 31 lat. Kishida jak na razie krytykował abenomikę, że nie była ona wystarczająco korzystna dla japońskich gospodarstw domowych. Mówił też o „nowym kapitalizmie", który będzie korzystniejszy dla mniej zarabiających Japończyków. Jak na razie przedstawił jednak mało konkretów na ten temat. Jeśli uda mu się przedstawić spójny plan mogący ożywić gospodarkę, to giełda zyska kolejny impuls do wzrostu.
Pobudzanie gospodarki
O ile w 2019 r. Japonia doświadczyła zerowego wzrostu gospodarczego, a w 2020 r. spadku PKB o 4,7 proc., o tyle mediana prognoz analityków zebranych przez agencję Bloomberga wskazuje, że w tym roku PKB ma wzrosnąć o 2,4 proc., a w przyszłym o 2,5 proc. Prognozy na 2021 r. wahają się od 1,7 proc. do 3,3 proc., a na 2022 r. od 1,1 proc. do 5,4 proc. W zestawieniu Bloomberga nie jest jednak jeszcze uwzględniona nowa prognoza Goldman Sachs mówiąca, że japoński wzrost gospodarczy wyniesie w tym roku 3,7 proc.
„Widzimy trzy czynniki uzasadniające naszą »byczą« prognozę na ostatnie miesiące roku: (1) postępy w zakresie szczepień oraz oczekiwane ponowne otwarcie gospodarki i wzrost konsumpcji; (2) zdrową kondycję japońskiego przemysłu oraz (3) wzrost nakładów inwestycyjnych, napędzany częściowo przez popyt na cyfryzację" – piszą analitycy Goldman Sachs. Z ich wyliczeń wynika, że japońscy konsumenci do końca drugiego kwartału 2021 r. zgromadzili około 34 bln jenów (305 mld USD lub 1,21 bln zł) „przymusowych oszczędności", z czego 6 bln jenów może zostać przeznaczonych na dodatkowe wydatki konsumenckie w ciągu 12 miesięcy. „Co prawda jest duża niepewność co do tempa, w jakim konsumpcja przyspieszy, ale ożywienie napędzane wydatkami konsumenckimi wygląda bardzo prawdopodobnie" – dodają analitycy Goldmana. Widzą oni jednak też poważne czynniki ryzyka w postaci zakłóceń w łańcuchach dostaw (uderzających m.in. w japoński przemysł motoryzacyjny) oraz spowolnienia gospodarczego w Chinach. Te czynniki już przyczyniły się do tego, że we wrześniu wskaźnik PMI dla japońskiego przemysłu spadł do 51,5 pkt. Wciąż wskazywał on na ekspansję w branży (tak jak każdy odczyt PMI powyżej 50 pkt), ale był najniższy od stycznia. Wskaźnik PMI dla japońskiego sektora usług wzrósł co prawda we wrześniu do 47,8 proc., ale wciąż był na „recesyjnym" poziomie.
Zakłócenia w globalnych łańcuchach dostaw i ultraluźna polityka pieniężna jakoś nie doprowadziły jednak w Japonii do pobudzenia inflacji. W sierpniu wyniosła ona minus 0,2 proc. m./m. i 0,4 proc. r./r. Od ponad dwóch lat Kraj Kwitnącej Wiśni nie zaznał inflacji przekraczającej 1 proc. r./r., a ponownym problemem stała się dla niego deflacja. O ile Bank Japonii nieco modyfikuje program skupu aktywów, o tyle na całkowite zakończenie programu QE nie ma szans.