Przykładowo we wtorek 22 października mieliśmy do czynienia z kolejnym pokazem słabości inwestorów handlujących na GPW, bowiem indeks WIG20 przełamał dolne ograniczenie kilkutygodniowej konsolidacji. Co więcej, wiązało się to również z wyraźnym naruszeniem dolnej linii średnioterminowego kanału wzrostowego.

Trzeba zatem przyznać, że wachlarz wygenerowanych w ostatnim okresie negatywnych sygnałów technicznych jest całkiem spory i na razie ta okoliczność nie spotyka się z jakimiś aktywnymi i skutecznymi próbami przeciwstawiania się presji podażowej. A warto podkreślić, że wydarzenia rozgrywają się obecnie w rejonie silnego, średnioterminowego wsparcia: 2211–2222 pkt, zbudowanego na bazie zarówno podejścia klasycznego, jak i technik Fibonacciego. Istnieją zatem obiektywne przesłanki wskazujące na możliwość uaktywnienia się popytu, co przynajmniej teoretycznie powinno popchnąć indeks WIG20 w kierunku północnym.

Niewykorzystanie „technicznej szansy” w postaci istnienia wiarygodnego i historycznie potwierdzanego wsparcia (8 sierpnia doszło tutaj do ważnego zwrotu) mogłoby okazać się przysłowiowym gwoździem do trumny. Najpewniej średnioterminowa tendencja spadkowa utrzymałaby się na rynku, a test następnej zapory popytowej: 2120–2130 pkt, wydawałby się w tej sytuacji bardzo prawdopodobnym scenariuszem.

Tymczasem popyt na akcyjnych rynkach bazowych konsekwentnie dyktuje warunki gry. W odniesieniu do indeksów amerykańskich na pewno okres publikacji kwartalnych wyników finansowych trzeba uznać za czynnik stabilizujący. Wyniki są bowiem zazwyczaj lepsze od prognoz analityków, co usprawiedliwia hossę na S&P 500 czy też indeksie Nasdaq. Niemniej nerwowe reakcje również występują i przybierają niekiedy dość dynamiczną formę (przykładowo sesja z 23 października). Jeśli ten fakt połączymy z bliskim usytuowaniem średnioterminowego oporu: 5910–5926 pkt na S&P 500, a także wzrastającą rentownością dziesięcioletnich obligacji amerykańskich (wzrost od września z 3,6 proc. do prawie 4,25 proc.), to trzeba oczywiście brać pod uwagę możliwość wystąpienia przynajmniej krótkotrwałego przesilenia w USA. Wydaje się, że katalizatorem dla takiej opcji mogłoby okazać się przełamanie wiarygodnego wsparcia: 5737–5742 pkt na S&P 500 lub adekwatnej zapory popytowej: 18 035–18 079 pkt na indeksie Nasdaq. Najpewniej w takiej podażowej scenerii indeks WIG20 znalazłby się poniżej eksponowanego już wcześniej wsparcia technicznego: 2211–2222 pkt, które powinno być traktowane jako bardzo istotny punkt odniesienia.