W obozie rządzącej partii nastroje są minorowe – od czasu krytykowanego ze wszystkich stron wywiadu Kamali Harris dla Fox News kampania wydaje się przegrana. Prawdopodobieństwo, że Donald Trump zostanie prezydentem, zaczęło według bukmacherów przekraczać 60 proc.
Sondaże pozornie wskazują, że wyścig jest wyrównany, ale po kompromitacji agencji sprzed czterech lat powszechne jest traktowanie ich z nieufnością – wówczas rzekoma przewaga Joe Bidena wynosiła tuż przed wyborami 8,4 proc., a podczas głosowania skurczyła się do 4,5 proc, co ledwo wystarczyło, by uzyskał większość głosów elektorskich. Obecnie na Harris rzekomo chce głosować o 0,9 proc. wyborców więcej, co w praktyce oznacza, że nawet sondaże zwiastują jej przegraną (w amerykańskim systemie wyborczym demokraci potrzebują efektywnie około 53–54 proc. głosów, by wygrać wybory prezydenckie). Spośród dziesięciu kluczowych „swing states” Harris wypada obecnie lepiej nie od Bidena, ale Hillary Clinton, która przegrała z Trumpem osiem lat temu, wyłącznie w Georgii.
Globalne rynki akcji niemal nieprzerwanie rosną, co narastająco stawia pod znakiem zapytania to, czy w tym roku ujrzymy typową dla lat wyborczych sezonowość, zgodnie z którą listopad i grudzień powinny być nadzwyczaj pozytywne – na razie nie widać śladu typowych przedwyborczych spadków. Rosnące szanse Trumpa na wygraną, a także coraz wyższe prawdopodobieństwo, że republikanie uzyskają kontrolę nad obydwoma izbami Kongresu, szkodzą na razie wyłącznie rynkowi długu, który wydaje się dyskontować dalsze wzrosty amerykańskiego deficytu fiskalnego w kolejnych latach i proinflacyjny efekt zapowiadanych przez byłego prezydenta ceł. Nietypowym zjawiskiem jest jednoczesna aprecjacja dolara i nowe rekordy cen metali szlachetnych, od których lepiej zachowują się wyłącznie kryptowaluty.
Lata wyborów są generalnie świetne dla amerykańskiego rynku akcji, który od 1960 r. spadał w nich tylko dwukrotnie (2000 r. i 2008 r.), ale po 23 proc. wzrostów S&P 500 od stycznia jesteśmy już radykalnie powyżej typowych wzorców. Wyprzedzający wskaźnik cena/zysk dla głównego amerykańskiego indeksu wynosi już około 22, a reszta sektorów nie prezentuje się podczas rozpoczętego niedawno sezonu wyników tak dobrze, jak przykuwające szczególną uwagę na jego początku banki.