Dynamiczna deprecjacja dolara kanadyjskiego względem pierwszej waluty świata trwa nieprzerwanie od października 2024, kiedy to obawy o wzrost gospodarczy napędzały (zrealizowane potem) oczekiwania na agresywne luzowanie polityki monetarnej w Kanadzie. Niesprzyjający dla CAD trend utrwalił się wraz z powrotem Donalda Trumpa do Białego Domu. Autarkiczne ambicje prezydenta elekta oraz jego umiłowanie dla ceł wszelkiej maści (zdaniem Trumpa “cła” to najpiękniejsze słowo z słowniku) stanowią szczególne wyzwanie dla Kanadyjczyków, dla których USA jest pierwszym partnerem gospodarczym, a ropa - pierwszym towarem eksportowym.
Trump wielokrotnie zapowiadał w kampanii zwiększenie wydobycia na terenie Stanów Zjednoczonych, które wraz z ogólnym poparciem dla konwencjonalnych źródeł energii stanowią podwójne wyzwanie dla dotychczasowego przemysłu wydobywczego w Kanadzie. Po pierwsze, samowystarczalność USA oraz opłaty celne mogą pogłębić już alarmują stagnację gospodarczą, o którą obwiniany jest ustępujący Justin Trudeau. Biorąc pod uwagę, że eksport odpowiada za blisko 34 proc. kanadyjskiego PKB (dane za 2023), makroekonomiczne fundamenty Kanady mogą ulec dalszej erozji. Po drugie, zwiększenie wydobycia ropy doprowadzi w średnim terminie do spadku ceny surowca, co może dodatkowo obciążyć atrakcyjność kanadyjskiej gospodarki, a tym samym CAD.
Na niekorzyść dolara kanadyjskiego działają również krystalizujące się oczekiwania wobec polityki monetarnej Fed w 2025 roku. Rynki nastawiają się na dużo większy konserwatyzm ze strony Rezerwy Federalnej, podkreślany m.in. wczorajszymi słowami Michelle Bowman, iż grudniowa obniżka była “ostatnią” w ramach obecnego cyklu luzowania. Rynek pieniężny wycenia obecnie pierwszą pełną obniżkę na czerwiec, a namacalne już ryzyko powrotu inflacji uzasadnia pojawiające się scenariusze potencjalnej podwyżki stóp w połowie roku. Z kolei stopy w Kanadzie są już 125 pb niżej względem USA, a rynki dają 80 proc. szans na kolejne cięcie w styczniu.
Zmienność na USDCAD będzie dzisiaj podyktowana danymi z rynku pracy. O 14:30 poznamy odczyty inflacji oraz zmianę zatrudnienia w sektorze pozarolniczym. Dodatne zaskoczenie w Stanach byłoby kolejnym argumentem wspierającym nową, bardziej jastrzębią narrację Fed, a tym samym paliwem dla już wykupionego dolara.
Na godzinę 10:30, za dolara zapłacimy 4,1402 zł, za euro 4,2652, za franka 4,5555, za funta 5,0915, a za dolara kanadyjskiego 2,8700.