Kontrowersyjna polityka zero covid oraz kryzys w branży deweloperskiej w Chinach odbiły się w zachowaniu cen miedzi, która złapała zadyszkę już w drugiej połowie 2021 roku. W pierwszym półroczu tego roku ceny „czerwonego metalu” pozostawały uwięzione w przedziale 8000– 9000 tys. USD/t przy prognozach największych banków inwestycyjnych, zakładających powrót pod koniec 2023 roku do ceny 10 000 USD/t.
Nie od dziś wiadomo, że zachowanie cen miedzi pozostaje silnie powiązane z perspektywami gospodarczymi Chin, które odpowiadają za ponad połowę światowego popytu na ten surowiec. Dlatego też w obliczu rozczarowań związanych z chińskim ożywieniem w ostatnich miesiącach, słabość wykazywała również miedź.
Okazuje się jednak, że uogólnianie wspomnianej prawidłowości nie do końca miało tym razem swoje potwierdzenie w rzeczywistości. W pierwszym półroczu zagregowany popyt na miedź w Państwie Środka wykazywał solidny wzrost w ujęciu rocznym, znacznie przekraczający wcześniejsze prognozy. Nieco mylące pozostawały słabsze dane dotyczące importu, jednak był to w dużej mierze efekt zaspokajania wysokiego popytu lokalnymi zapasami, które w drugim półroczu spadną do krytycznych poziomów, znacznie poniżej historycznej średniej.
Faktem jest to, że rynek miedzi w ujęciu zagregowanym ma charakter deficytowy. Przy prognozowanej podaży tego surowca na poziomie około 25,3 mln ton zakłada się, że w tym roku deficyt wyniesie 0,25 mln ton. Co istotne, wraz z postępem transformacji energetycznej oraz elektryfikacji w motoryzacji, deficyt na rynku miedzi będzie pogłębiać się w kolejnych latach i już w 2025 roku przekroczy 0,5 mln ton.
By zobrazować rosnącą rolę „zielonego popytu” na rynku miedzi, warto przytoczyć kilka statystyk. W 2020 roku udział „zielonego popytu” stanowił około 4 proc. całkowitej konsumpcji miedzi, podczas gdy obecnie wynosi on już około 7 proc. Szacuje się, że transformacja energetyczna oraz elektryfikacja w motoryzacji będzie odpowiadać za około 17 proc. całkowitego popytu do 2030 roku.