W momencie, gdy jego główne założenie, czyli zwrot w retoryce FOMC, okazało się nieprawdziwe po Jackson Hole, a dane o sierpniowej inflacji zaskoczyły negatywnie, jego żywot był już właściwie przesądzony.

Gdy październik rozpoczął się od dwóch wzrostowych sesji, opartych ponownie o nadzieje na zwrot w polityce Fedu, również wyglądało to po prostu na odreagowanie z poziomów bardzo silnego wyprzedania. Moment, gdy rynek wykonał jednak największy co najmniej od 1990 r. zwrot po słabych wrześniowych danych inflacyjnych, naruszenie poziomu 3500 pkt przez S&P 500 wywołało falę zakupów, a wiele statystyk rynku opcji sugeruje potencjalny punkt zwrotny, zdaje się mieć mocniejsze podstawy.

Dług wycenia obecnie wszystko, co mówią najbardziej jastrzębi członkowie FOMC, a nawet więcej – w pełni zdyskontowany jest wzrost stóp do przedziału 4,75–5 proc. w marcu, w części nawet do 5–5,25 proc. Oczywiście wciąż możliwe jest, że kolejne odczyty CPI okażą się dalszym pasmem rozczarowań, natomiast negatywne zaskoczenia z ostatnich dwóch miesięcy wynikały przede wszystkim ze wzrostu cen żywności i czynszów – dwóch komponentów, o których dzięki danym wyprzedzającym wiadomo, że ich dynamiki „muszą” zacząć spadać. Ich wzrosty wynikają z metodologii liczenia CPI, wywołującej opóźnienie na poziomie 6–9 miesięcy między „szybkimi” wskaźnikami a oficjalnymi statystykami.

Recesja zapewne właśnie się rozpoczyna, a jak wskazują dane historyczne, giełda amerykańska notuje zazwyczaj minima krótko przed jej startem lub niedługo po nim. Obecna bessa wciąż jest krótsza niż zazwyczaj, ale w naszej opinii nie ma to znaczenia. Zestawianie prawie trzyletniej bessy po pęknięciu bańki internetowej z covidową i wyciąganie z nich średniej nie ma żadnego sensu. Długość rynku niedźwiedzia zależy od tego, czy towarzyszy mu poważna recesja oraz czy ma ona kilka etapów. Oczywiście nie wiemy, czy w przyszłym roku nie pojawią się kolejne „czarne łabędzie”, natomiast niewiele sugeruje obecnie, że nie mamy do czynienia z relatywnie łagodnym okresem spowolnienia, jak np. w 1990 r.

Początek sezonu wyników firm za III kwartał w wykonaniu banków jest obiecujący, rynek pracy pozostaje silny. Nie widzimy powodów, by zazwyczaj dobry dla rynków akcji IV kwartał nie przyniósł odreagowania, o ile nie dojdzie do dalszej eskalacji działań wojennych w Ukrainie i kolejnych poważnych niespodzianek inflacyjnych.