To wynik utrzymującej się nerwowości na światowych parkietach, w tle której przewijały się echa wczorajszej decyzji Komisji Europejskiej o wszczęciu procedury nadmiernego deficytu wobec Polski. Sytuacja uległa jednak poprawie po południu, za sprawą lepszego otwarcia się amerykańskich parkietów, który zaczął handel na niewielkich plusach. W efekcie po godz. 16:00 za euro płacono już tylko 4,47 zł, dolar był wart 3,2870 zł, a frank 2,9630 zł.
Większego wpływu nie miały natomiast publikacje danych makroekonomicznych. Chociaż teoretycznie, opublikowane przez GUS dane o wzroście inflacji w kwietniu do 4,0 proc. r/r, zmniejszają perspektywę cięć stóp procentowych przez RPP w najbliższych miesiącach, co powinno wspierać złotego. Z kolei dane z USA pokazały wzrost cotygodniowego bezrobocia do 637 tys. (gorzej od prognozy na poziomie 610 tys.), a wskaźnik inflacji producenckiej PPI wzrósł w kwietniu o 0,3 proc. m/m i 0,1 proc. m/m dla wartości bazowej (w drugim przypadku był zgodny z prognozami). Notowania EUR/USD po spadku w okolice 1,3530 po lepszym otwarciu się rynków akcji powróciły w okolice 1,36.
Nie można wykluczyć, iż w przypadku pozytywnego rozwoju wypadków na Wall Street (odbicia po wczorajszych spadkach) będziemy świadkami wzrostu EUR/USD w okolice 1,3650, a w przypadku EUR/PLN przetestowane zostaną okolice 4,45. Jak na razie linia 3-miesięcznego trendu spadkowego w okolicach 4,5150 zdała egzamin.
Marek Rogalski
Analityk DM BOŚ S.A.