Dopiero kalendarz na sierpień wydaje się na tyle niezagospodarowany w istotne wydarzenia, że pozwala zaplanować spokojny urlop. Rzeczywistość bywa jednak często okrutna, a zaskakujące wydarzenia sieją spustoszenie na rynkach w warunkach obniżonej płynności.
W zeszłym roku w sierpniu wstrząsy wywołało zaostrzenie wojny handlowej USA–Chiny, w tydzień wymazując dwumiesięczny rajd S&P 500 (ponad 8 proc.). W 2018 r. kryzys walutowy w Turcji zrodził presję na aktywa rynków wschodzących i europejskie banki zaangażowane w regionie.
W 2015 r. globalne perturbacje zapewniła decyzja Ludowego Banku Chin o dewaluacji juana o prawie 2 proc. Kilka dni później na sesji 24 sierpnia amerykański indeks Dow Jones stracił 1100 pkt w pierwszych pięciu minutach handlu. Z kolei w 2011 r. sierpień zapisał się w historii jako miesiąc, w którym Stany Zjednoczone utraciły rating AAA od agencji S&P.
Oczywiście takie „niespodzianki" nie trafiają się w każdym roku. Czasami rynki są zbyt zmęczone wydarzeniami poprzednich miesięcy, jak choćby w 2016 r., kiedy sierpień był miesiącem oddechu po referendum w sprawie brexitu. Gorzej, jeśli w miesiąc wchodzimy w relatywnie dobrych nastrojach rynkowych i mocno rozwiniętym rajdem aktywów. Od końca czerwca S&P 500 zyskał ok. 9 proc., cena złota wzrosła w miesiąc o 200 USD, a srebro podrożało o 35 proc. Dolar osłabił się o prawie 5 proc. i zaliczył najgorszy miesiąc od dekady. Ruchy są pokaźne i nie będzie niczym nienaturalnym, jeśli po nich przyjdzie korekta.
Gdzie mogą się czaić potencjalne ryzyka? Np. propozycja prezydenta Trumpa o przełożeniu terminu wyborów jest niebezpiecznym zwrotem w kampanii, który może podnieść głosy kwestionujące przyszłość demokracji w USA. Nad krajem wisi ryzyko kolejnego wstrząsu ekonomicznego, jeśli szybko nie zostanie uruchomiony nowy pakiet fiskalny. I to wszystko na tle ożywionej dyskusji o bliźniaczym deficycie USA.