O tym, jak dużej dynamiki nabrały wydarzenia na rynku obligacji korporacyjnych, najlepiej przekonują porównania w skali roku. Zaledwie przed rokiem deweloperzy raportowali wstępne ożywienie sprzedaży po fatalnych kwartałach 2022 r., które nadeszły po znakomitym dla nich roku 2021. Choć dosłownie wszyscy notowani na Catalyst deweloperzy mieszkaniowi udowodnili (niektórzy po raz kolejny), że potrafią zarządzać bilansem i płynnością w okresie dekoniunktury, inwestorzy i tak wyceniali ich obligacje jako ryzykowne. Nie licząc Archicomu i Domu Development, którzy przed rokiem mogli pochwalić się brakiem zadłużenia finansowego netto, rentowność pozostałych dużych deweloperów mieszkaniowych przekraczała 10 proc., a w przypadku Ronsona było to nawet niemal 15 proc. Żeby uplasować nowe obligacje, Robyg – który przez całe lata utrzymywał stan gotówki na nieprzeciętnie wysokim poziomie – musiał podnieść marżę do prawie 5 pkt proc., z 2,4 pkt proc. oferowanych ledwie półtora roku wcześniej. Dziś sytuacja finansowa Robygu jest na tyle dobra, że wykazuje on przewagę gotówki nad zobowiązaniami finansowymi i odkłada planowaną do niedawna emisję obligacji o kolejne miesiące.
Kryzys, którego nie było
Poprawiła się sytuacja nie tylko Robygu, ale całej branży. Wskaźnikiem, który o tym informuje, jest właśnie relacja zadłużenia finansowego netto do kapitału własnego. Przy czym samo zadłużenie niekoniecznie musiało ulec zmianie. Wystarczy, że deweloperzy powiększyli kapitał własny, o czym decydował przyrost zysków, pomniejszony o wypłaconą w międzyczasie dywidendę, lub wzrosło saldo środków pieniężnych np. z tytułu wpłaconych zaliczek na mieszkania. Najczęściej deweloperom udawało się osiągnąć obydwie korzyści.
Wydatnie pomógł w tym program „Bezpieczny kredyt 2 proc.”, który wprawdzie wszedł w życie od lipca 2023 r., ale już wcześniej napędził sprzedaż i przysłużył się do wzrostu cen mieszkań i utrzymania wysokich stóp procentowych, mimo że na rynkach rozwiniętych ceny mieszkań spadały.
Przed rokiem osiągnięcie tego efektu wcale nie było przesądzone. Jednocześnie sami deweloperzy wstrzymywali start nowych inwestycji, ograniczali koszty odsetkowe, redukując zadłużenie, co wiązało się ze zmniejszaniem salda środków pieniężnych, a tym samym płynności gotówkowej. Innymi słowy, istniały powody, dla których rynek domagał się od deweloperów (i nie tylko od nich) dwucyfrowej rentowności.