Rozmawiamy dziś o zarządzaniu finansami osobistymi tak, by znaleźć w nich zasoby do inwestowania. Jeśli już mamy tę trzymiesięczną pensję, poduszkę finansową, która wystarczy, by zmieniać pracę albo zabezpieczyć się na okoliczność kolejnej pandemii, to co dalej z finansami? Jak należy zacząć inwestować, żeby to było rozsądne i przede wszystkim bezpieczne?

Nasza skuteczność finansowa jest proporcjonalna do naszej wiedzy i doświadczenia. Jeśli ktoś włożył 100 proc. swoich oszczędności w jedno aktywo, zawsze jest ryzyko mniejsze lub większe, ponieważ nie ma w 100 proc. bezpiecznych aktywów. A inwestor zrobił to dlatego, że nie ma wiedzy, nie rozumie kontekstu i zaufał komuś, postawił wszystko na jednego konia, czyli zrobił wszystkie błędy, jakie można zrobić. Dlatego bardzo ważne jest to, żeby te symboliczne pierwsze 100 zł, od których można zacząć, zainwestować w siebie, kupić książkę o finansach osobistych czy inwestowaniu, pójść na kurs. Dzisiaj jest tyle wiedzy, tylu ludzi, u których można się tego uczyć i następnie małymi krokami faktycznie wchodzić do tego jeziora wraz ze wzrostem tego ryzyka. Zaczynamy oczywiście od obligacji, od pierwszych instrumentów finansowych, ale też jest kwestia tego, ile mamy kapitału, możemy korzystać z nieruchomości, złota, srebra itd. To nie chodzi o to, żebym ja teraz powiedziała, w co należy inwestować. Chodzi o to, żeby zrozumieć też, po co inwestuję, dokąd zmierzam i do czego ma mi to wszystko służyć. Dlatego tak istotna jest rola edukatorów finansowych, bo oni właśnie mówią: „stop, nie podążaj za modą, nie poddawaj się emocjom, tylko skup się na prawdziwie rzetelnej edukacji”. To absolutnie nie musi być edukacja akademicka, nie trzeba kończyć studiów na kierunku finanse, paradoksalnie – ja po moich akademickich studiach właściwie nie wiedziałam nic, co się robi z własnymi pieniędzmi. Dopiero samodzielna nauka i działanie przyniosły mi tę skuteczność. Mówię o tym dlatego, że widzę na co dzień mnóstwo blokad, które powodują, że osoby, które chcą nawet zacząć, nie zaczynają, dlatego że boją się nawet kliknąć i założyć konto w biurze maklerskim, boją się wypełnić tę ankietę inwestycyjną, boją się, że wiedzą za mało, że klikną – i zostaną ocenieni jak w szkole, że dostaną trójkę. Co innego może oswoić ten strach i te blokady, jak nie wiedza? Można jednak popaść w drugą skrajność, uczyć się bez końca, za to bać się wykonać ten pierwszy krok.

Z jakimi pytaniami trafiają klienci do pani, edukatorki finansowej?

Bez względu na to, ile zarabiamy, większość osób ma te same wyzwania: jak zarządzić pieniędzmi, bo zarabiają, ale ciągle te pieniądze znikają, nie rozumieją, co się z nimi dzieje, czyli mamy chaos w budżecie domowym, bo nie planują swojego życia. Ludzie mają problem z oszczędzaniem, nie rozumieją, po co mają oszczędzać.

Czy może pani wskazać trzy pierwsze kroki, jak się zabrać za swój budżet domowy?

Jak pokonać też strach przed tym? Można albo łagodnie, albo na ostro. Gdy już czujemy się sfrustrowani, to trzeba na ostro, czyli usiąść i zrobić rachunek sumienia, wyłożyć na stół te wszystkie papiery, rachunki, wziąć wszystkie zaległe korespondencje, które gdzieś tam się zbierają, i poświęcić temu czas. Czego my nie robimy, a co dałoby bardzo dużo, to jest właśnie poświęcenie tym sprawom uwagi. To jest paradoks, mnóstwo czasu każdego dnia spędzamy na zarabianiu pieniędzy, a potem one płyną i się rozchodzą. Wpiszmy w kalendarz godzinę, pół godziny raz w tygodniu, żeby się tym wszystkim zaopiekować, usiąść, zajrzeć na konto bankowe, wyciągnąć papiery, przeanalizować. Koniec roku to świetny czas, by sprawdzić polisy, umowy, wszystko, ile zapłaciliśmy odsetek, co nam przybyło, czego nam ubyło, obliczyć wartość netto majątków, na czym stoimy. W ten sposób możemy zaplanować nowy rok, ustalić konkretne cele. Natomiast gdy zaczynamy analizować budżet domowy, to obliczamy przychody, wydatki, wprowadzamy pewną dyscyplinę, ustalamy sobie, ile oszczędzamy z góry, a gdy pieniądze przypłyną na konto, przelewamy je na inne konto i zaczynamy następnie zarządzać oszczędnościami, inwestować. Słowem kluczem 2025 niech będzie zarządzanie pieniędzmi, wydatkami, przychodami, zarządzanie oszczędnościami i inwestowaniem, bo pokutuje przekonanie, że gdy wrzucimy pieniądze na lokaty czy obligacje, to one już tam sobie leżą. Tym też trzeba się opiekować.

Jak należy zajmować się obligacjami?

Pieniądze na lokatach są zainwestowane na jaki czas, ten okres minie, a ja ciągle słyszę, że ona się będzie odnawiać i nawet nie spojrzymy na to, jakie oferty są jeszcze na rynku. Zarządzamy, czyli przenosimy te pieniądze, i może się okazać, że obligacje są całkiem atrakcyjne, ale inflacja już jest na innym poziomie, więc może jednak przeniesiemy je na trochę bardziej ryzykowne, ale lepiej pracujące instrumenty finansowe. Tworzymy swój portfel, zarówno ten oszczędnościowy, jak i inwestycyjny, i tym zarządzamy. Wpiszmy w kalendarz termin, raz na tydzień czy choćby raz na miesiąc, siądźmy wspólnie w domu, we dwoje, przeanalizujmy. Nie róbmy tego sami, jeżeli żyjemy w związku, bo trzeba drugą osobę w to wciągnąć, bo wiele jest historii, że kogoś zabraknie, to partner nie wie, jak zapłacić rachunki albo nie wie, gdzie są pieniądze, gdzie są lokaty, czy ma upoważnienie. Trzeba tego wszystkiego pilnować. Wiem, że to może wyglądać na bardzo dużo pracy, ale to jest tylko kwestia uporządkowania tych spraw, tak jak porządkujemy całe mnóstwo różnych spraw, które nam przecież życie ciągle podrzuca. Potem wypracujmy pewne standardy, pewne nawyki, procedury, nauczmy tego męża, żonę i po prostu ustalmy sobie też plan działania, grajmy jak w drużynie i zastanówmy się, dokąd z tym wszystkim zmierzamy. To nie jest moim zdaniem tak, że jedna osoba w związku powinna się tym wszystkim zajmować, bo to powoduje również bardzo dużą dysproporcję w relacji, a temat pieniędzy, umówmy się, jest jednak często przyczyną rozwodu. Te nieporozumienia na tle finansowym to jest trzecia, czwarta przyczyna rozwodu w Polsce, więc to jest naprawdę bardzo istotny temat.