Początek stycznia na rynkach należał do ropy naftowej. Jej notowania wyraźnie rosły i w pewnym momencie odmiana WTI zbliżyła się do poziomu 80 USD za baryłkę, a Brent była już powyżej 82 USD za baryłkę. Nieco jednak ponad tydzień temu niedźwiedzie zaczęły dochodzić do głosu. Zamiast ataku na jeszcze wyższe poziomy mamy w ostatnich dniach do czynienia z korektą spadkową notowań, którą widać było także w poniedziałek. Po południu za ropę WTI płacono 74 USD, zaś za Brent 77 USD. Tegoroczne dodatnie stopy zwrotu na rynku „czarnego złota” zostały więc mocno okrojone. Wynoszą nieco ponad 3 proc. Czy ostatnie wydarzenia mogą być sygnałem ostrzegawczym dla rynkowych byków?
Trump ma znaczenie też dla ropy naftowej
Ostatnie spadki na rynku ropy naftowej zbiegły się w czasie z inauguracją Donalda Trumpa. Jak zwracają uwagę analitycy, nie ma w tym przypadku.
– W pierwszym tygodniu nowej prezydentury w USA rynek ropy zareagował spadkami cen. Brent ponownie znalazła się poniżej 80 USD za baryłkę. W pewnym stopniu można tłumaczyć, że to efekt deklaracji Trumpa wsparcia produkcji krajowej. Rezultaty tych zapowiedzi zobaczymy dopiero w dłuższym terminie. Spadek cen z ostatnich kilku dni może być też wynikiem pewnego rodzaju ulgi, że dotychczas nie doszło do dużej rundy wdrażania ceł – mówi Łukasz Zembik, analityk Oanda TMS Brokers.
Zwraca jednocześnie uwaga, że wątek związany z Donaldem Trumpem dał o sobie znać również w ostatnich dniach.