Czy I półrocze na giełdach było dla was zaskoczeniem?
Nie do końca. W naszej strategii rocznej byliśmy dość optymistyczni. Zaskoczyło nas jednak zachowanie banków. Po bardzo udanym poprzednim roku ta branża wciąż prezentuje się dobrze. Można powiedzieć, że w tym przypadku spełnił się scenariusz marzeń, obejmujący wzrost gospodarczy, stopy procentowe utrzymywane na wyższym poziomie przez dłuższy czas, niskie koszty ryzyka czy też brak ingerencji politycznej. Obecne wyceny sektora wskazują, że jego rentowność kapitału miałaby wynosić około 17 proc. przez dłuższy czas. Wydaje nam się, że jest to optymistyczna wycena. Banki nadal są oczywiście notowane przy jednocyfrowym wskaźniku cena do zysku. Naszym zdaniem tak właśnie powinno jednak być, bo nie możemy obecnie przykładać historycznych wskaźników – mamy bowiem inne środowisko stóp procentowych. Bardzo korzystne otoczenie średnio w ramach cyklu jest też niepowtarzalne. Nie można jednocześnie zapominać o wydarzeniach nadzwyczajnych. Wiemy, że rząd potrzebuje pieniędzy, i może być pokusa, by szukać źródeł finansowania w sowitych zyskach sektora bankowego. Jest to naszym zdaniem ryzyko na dalszą część roku.
W waszej strategii rynkowej zwracaliście uwagę na potencjalne czynniki ryzyka, w tym m.in. na spowolnienie gospodarcze mogące przerodzić się w recesję w USA czy też niepewność co do tego, jak będzie dogadywała się koalicja rządząca w Polsce. Te czynniki ryzyka zniknęły czy tylko przesunęły się w czasie?
Recesja w USA faktycznie nie przychodzi, a głównym powodem tego jest naszym zdaniem rekordowy deficyt budżetowy i wsparcie fiskalne. Mimo że gospodarka USA radzi sobie dobrze, to jednak cały czas jest na sterydach fiskalnych. Z tego też wynikają trudności ze schłodzeniem inflacji, a to przekłada się na stopy procentowe.