Rynki energii zazwyczaj są bardzo mocno zbilansowane. Nawet niewielka nadpodaż czy też deficyt mogą doprowadzić do dużych ruchów na rynku. Jeśli faktycznie mielibyśmy deficyt na rynku powyżej 2 mln baryłek, to może to oznaczać, że do końca roku zapasy i rezerwy ropy będą bardzo mocno spadać. Popyt natomiast jest obecnie rekordowo wysoki. Jest więc bardzo duża szansa, że jeszcze w tym roku zobaczymy cenę na poziomie 100 USD za baryłkę. Prognozy wskazują natomiast, że w przyszłym roku popyt nie będzie już rósł. To powoduje, że też nie powinniśmy obstawiać bardzo mocnych wzrostów cen.
A co z prognozami mówiącymi o recesji w globalnej gospodarce? One nie odbiją się na cenach? Ostatnio mamy też chociażby słabsze dane z Chin. To nie jest zagrożenie dla popytu na ropę naftową?
Oczywiście trzeba pamiętać o słabych danych z Chin, ale też trzeba pamiętać, że jest to kraj z coraz większą konsumpcją. To, że pojawiają się jakieś słabości, nie oznacza jednak, że popyt z tamtej strony będzie jakoś mocno spadał. W najgorszym przypadku można oczekiwać stabilizacji popytu. Samego załamania popytu się nie spodziewam. W przyszłym roku w skali globalnej będziemy raczej mieli płaską zmianę skali popytu. Oczywiście może się to zmienić, jeśli dojdzie do naprawdę głębokiej recesji gospodarczej w skali światowej. Na ten moment dane na to nie wskazują. Jeśli jednak sprawdziłby się czarny scenariusz, to cena ropy może spaść nawet o połowę w przyszłym roku.
Skoro mowa o Chinach...zawirowania tamtejszej gospodarki blokują wyższe ceny miedzi?
W przypadku miedzi mamy do czynienia z bardzo ciekawą sytuacją. Cały czas obserwujemy ekstremalnie niskie zapasy tego surowca na świecie. Jeśli spojrzymy na historię ostatnich 20 lat, zapasy nigdy nie były tak niskie. Jest to więc sygnał wskazujący na to, że miedź może być niedowartościowana. Jeśli spojrzymy jednak na to, co dzieje się w kontekście inwestycji infrastrukturalnych w Chinach, to perspektywy nie są już tak dobre. Patrząc na rynek kredytowy w Chinach, też nie widać jakichś istotnych wzrostów. To nawet przemawiałoby za spadkami na rynku miedzi, szczególnie że przecież sytuacja w Chinach jest kluczowa dla surowca. Na ten moment raczej więc oczekiwałbym stabilizacji, a nawet może i spadków poniżej 8 tys. USD za tonę miedzi. Zawsze jednak może też dojść do nieoczekiwanych wydarzeń, jak chociażby strajki w Ameryce Południowej. Wtedy mogłoby dojść do jakiegoś mocniejszego wzrostu cen.
A co z metalami szlachetnymi. Te chyba przeszły trochę w tryb konsolidacji i w ruch boczny?