Zapewne zacznie obniżać stopy procentowe wcześniej niż to komunikuje. W krajach rozwiniętych inflacja przemija. W USA mamy już kolejny miesiąc jej spadku, a może nawet deflację. Oficjalna inflacja nie mierzy bowiem bieżących cen, po których można wynająć mieszkanie czy kupić dom, tylko te, które ludzie płacą w kontraktach podpisanych na przykład rok temu. Inflacja publikowana przez Fed jest bardzo opóźniona. Widać to po cenach surowców, które są najniższe od wielu kwartałów (np. gaz). Ceny frachtu z Chin do USA czy Europy spadły ponad 90 proc.
Zachowania konsumentów i firm zmieniają się w czasie. Książki, które miałem na studiach można wyrzucić do kosza, bo opisane tam rzeczy nie działają w dzisiejszym świecie. Jedyne skuteczne narzędzie w rękach Fed to zarządzanie oczekiwaniami.
Obecnie za każdym razem, gdy ktoś z Fed zabiera publicznie głos, straszy i mówi, że trzeba trzymać stopy procentowe na wysokim poziomie przez bardzo długi czas. To jedyne narzędzie do zarządzania oczekiwaniami, jedynej skutecznej rzeczy, którą można obniżyć inflację. Będziemy straszeni tą narracją, ale nie jest tak, że Fed będzie robił, co mówią jego członkowie. Jak inflacja oficjalnie zacznie spadać, to i stopy procentowe pójdą w dół. Te drugie zresztą nie są jakoś szczególnie wysokie, choć tempo ich wzrostu było gwałtowne. Niektórzy zapewne uzależnili się od taniego pieniądza, jak od narkotyku.
W takim razie w co lokować dzisiaj oszczędności? W kraju, czy za granicą? W surowce, złoto, akcje, czy obligacje?
Surowce to aktywa niepracujące. Nikt, poza fabrykami, które potrzebują miedzi czy innych surowców do produkcji, nie powinien używać surowców jako aktywa inwestycyjnego.
Złoto od tysięcy lat jest kulturowym fenomenem. To klasa aktywów do przechowywania wartości. Przez 100 lat nie wypracuje jednak nawet centa zysku, będzie tylko błyszczało. Pamiętajmy też, że złoto traci blask w odbiorze przez młode pokolenia. Młodsi, którzy nie przejmują się zmiennością, wolą akcje np. Tesli.