Jaką skalę sztormu przewiduje Pan w polskiej, europejskiej i szerzej – globalnej – gospodarce?
Tej skali może zabraknąć w przyszłym roku. Wszystkie wskaźniki pokazują, że możemy się spodziewać tego, o czym mówiliśmy już kilka miesięcy temu, a mianowicie długotrwałej recesji. Będzie bardzo trudno znaleźć jakieś środki zaradcze. W każdym kryzysie jest miejsce na awangardę, tak więc i teraz musimy posiłkować się dotąd nieznanymi metodami, które pozwolą spowolnić recesję i napędzić inwestycje.
I to niezależnie od miejsca wystąpienia recesji na globie?
To będzie zróżnicowane zjawisko. Już teraz widzimy to na przykładzie różnych wskaźników inflacyjnych. Tam gdzie napływały środki w sposób niekontrolowany do gospodarki, w różny sposób np. poprzez dotacje państwowe czy środki okołobudżetowe, tam kraje radzą sobie dużo gorzej z walką z inflacją. Wydaje się, że np. w USA czy w Wielkiej Brytanii poziom inflacji będzie kontrolowany i nie dojdzie do takiej sytuacji, jak w Turcji, gdzie mamy inflację dochodzącą do 200 proc.