W nawiązaniu do mojego poprzedniego artykułu (Trend i kontrola ryzyka, "Profesjonalny Inwestor", luty 2000), w którym zajmowałem się kwestią trendu i kontroli ryzyka w odniesieniu do "prostej" (nielewarowanej) pozycji w akcjach, chciałbym zająć się zagadnieniem kontroli ryzyka w sytuacji lewarowania się kredytem oraz omówić warunki - moim zdaniem niezbędne do tego, aby taka decyzja "zwiększenia siły" własnych pieniędzy rokowała szanse powodzenia - a więc kwestią przygotowania się do podjęcia zwiększonego ryzyka, kontroli tego ryzyka przy otwieraniu i utrzymywaniu pozycji oraz wiążącymi się z tym problemami natury psychologicznej.

"Zyskiem dzielimy się, strata jest twoja" Tymi słowami zwrócił się pewien biznesmen do doradcy inwestycyjnego, proponując powierzenie pieniędzy w zarządzanie. I tak najkrócej można określić nasze położenie w sytuacji, kiedy decydujemy się wziąć kredyt na zakup akcji. Otóż jeśli papiery rzeczywiście odnotują wzrosty, to będziemy z zadowoleniem patrzeć, jak zarabiamy zarówno na swoich, jak i pożyczonych środkach, "dzieląc" się z bankiem zyskiem w ten sposób, że opłacamy koszty prowizji i odsetki. Kiedy jednak walory zaczną spadać, to w przyspieszonym tempie pochłaniać będą tylko i wyłącznie nasze własne środki - w ten sposób redukując również przyszłe możliwości kredytowe (wielkość zabezpieczenia) tak, że poniesione straty będziemy odrabiać bazując na niższym kapitale. Przykładowo, jeśli dysponujemy kwotą 100 000 zł i decydujemy się na wzięcie kolejnych 100 000 zł kredytu, to spadek o 25% (w odniesieniu do w pełni zainwestowanego portfela) spowoduje utratę połowy środków własnych (plus koszty prowizji maklerskich i bankowych oraz koszty kredytu uzależnione od czasu jego wykorzystywania) - czyli na koncie zostanie nam około 50 000 zł środków własnych, na bazie których w kolejnym okresie będziemy mogli uruchomić tylko 50 0001 zł kredytu, czyli na odrobienie straty wynikającej ze spadku akcji o 25% będziemy potrzebować wzrostu cen o ponad 50% (chcemy odrobić stratę 50 000 zł na kapitale wynoszącym 100 000 zł). Obserwacja dowodzi, iż powyższy mechanizm prowadzi do tego, że początkowa strata - zgodnie z opisywaną przez Victora Sperandeo zasadą aligatora - coraz bardziej się powiększa, gdyż inwestor pod wpływem emocji wdaje się w nieprzemyślane inwestycje, aż przychodzi "pewna informacja" na temat akcji, które "już niżej spaść nie mogą" i inwestor w desperacji lokuje cały kapitał w taki papier, po kilku-kilkunastu sesjach kończąc swoją karierę giełdową w bardzo przykry sposób - z pomocą biura maklerskiego, które zmuszone jest na skutek niewystarczających zabezpieczeń sprzedać jego papiery. Pierwszy ważny wniosek, płynący z tej obserwacji - na kredyt należy się decydować wyłącznie po kilku latach spędzonych w różnorodnych warunkach rynkowych, kiedy doświadczyliśmy już nie tylko hossy, ale także rynku niedźwiedzia i potrafimy analizować spółkę zarówno pod względem fundamentalnym, jak i technicznym, a siła naszych przekonań pozwala na samodzielne podejmowanie decyzji.

Psychologia końca silnego impulsu wzrostowego bądź spadkowego Przy tej okazji należy wspomnieć o istotnej przeszkodzie natury psychologicznej, która z jednej strony przeszkadza zająć pozycję przy niskich cenach (koniec bessy/początek hossy), powoduje natomiast duże straty w ostatnim okresie trwania hossy. Otóż w sposób naturalny czujemy się bardziej pewni siebie, kiedy mamy coraz większe zyski - co jednak nieuchronnie koreluje z końcem dużych fal wzrostowych. Charakterystyczną cechą końca hossy jest zwiększanie się udziału w rynku ludzi nie zajmujących się zawodowo giełdą oraz zaciąganie przez nich coraz większych kredytów. Musimy mieć świadomość tego, że kiedy przyjdzie poważniejsza korekta, to oni będą pierwszymi, którzy "rzucają się do wyjścia", pogłębiając spadki poprzez podaż akcji, które po sprzedaniu dostarczą środków na spłatę zaciągniętycodobną sytuacją mamy do czynienia także obecnie, szczególnie na rynku amerykańskim, gdzie powszechnie przyjętym zwyczajem jest kupowanie akcji za część ich ceny rynkowej - skala wzrostu, w znacznej części finansowanego kredytem, rodzi coraz większe obawy tamtejszych władz, które coraz poważniej rozważają obniżenie poziomu lewarowania całego rynku. Ostrzeżeniem może być załamanie kursu akcji American Express - spółki, która dotąd była kojarzona raczej z potencjałem zysków płynących z obsługi rozwijającego się handlu w internecie - teraz najwyraźniej przeważyły obawy co do tego, czy będzie w stanie od wszystkich swoich klientów ściągnąć zobowiązania (karty kredytowe!) w przypadku "twardego lądowania" rynku akcji. Tak więc na kredyt najbezpieczniej jest się decydować w takiej sytuacji, kiedy nie czyni tego co drugi znajomy, my zaś przewidujemy - na podstawie własnych obserwacji fundamentalnych i technicznych - że właśnie nastąpiło przełamanie tendencji spadkowej, a odtąd napływać już będą coraz lepsze wiadomości. Okolice tego momentu są jednak psychologicznie maksymalnie niekorzystne dla podjęcia decyzji o kupnie - wszyscy wokół sprzedają i wynoszą się z rynku...

Tekst jest fragmentem artykułu, który w całości znajduje się w numerze czerwiec '00 miesięcznika Profesjonalny Inwestor.

Marcin Mrowiec, prywatny inwestor