Jednym z najtrudniejszych problemów, przed którym staje każdy inwestor, jest właściwe określenie stosunku ryzyka do zysku. Aby jakakolwiek spekulacja miała cień szansy powodzenia, musi zachodzić następująca prawidłowość: średnio rzecz biorąc, suma zysków z udanych transakcji musi przekraczać sumę strat zanotowaną na tych nieudanych. Statystyka natychmiast podpowiada, jak można to osiągnąć.
Pierwszy sposób to równa liczba transakcji udanych i nieudanych, ale o korzystnym rozkładzie procentowym średniego zysku z transakcji udanych do średniej straty z nieudanych. Drugi - to równe mniej więcej procentowe zyski i straty z poszczególnych transakcji, ale znacznie większa liczba transakcji udanych od nieudanych. O tym, że sposób drugi jest nieosiągalny praktycznie dla nikogo łatwo się przekonać, znając zarówno metody transakcyjne najlepszych inwestorów świata, jak i próbując stworzyć własną metodę czy system inwestycyjny spełniający te wygórowane warunki.
O ile w czystej analizie technicznej nie jest to nieosiągalne, o tyle w realnym świecie nie można już zakładać, że ciągle będziemy osiągać ponad 50-proc. skuteczność. Twarda inwestycyjna rzeczywistość skazuje nas na mniej ambitne reguły gry. Powinniśmy pogodzić się z liczbą transakcji przegranych przekraczających niekiedy liczbę transakcji zyskownych. Stosunek średniej transakcji zyskownej musi więc zatem znacznie przekraczać koszty, jakie ponosi inwestor na transakcjach nieudanych. To właśnie ten aspekt stoi u podstaw tak znanych reguł giełdowej gry, jak np. "Zyskom pozwól narastać, straty akceptuj szybko".
Co jednak zrobić, by zwiększyć prawdopodobieństwo sukcesu? Oczywistą odpowiedzią jest: podejmować działania zwiększające szanse na zyski i zmniejszające ewentualne koszty strat. Mimo absolutnie koniecznego dobrego systemu zamykania pozycji zyskownych i szybkiego obcinania ewentualnych strat, nie należy zapominać o innym poważnym problemie: maksymalizacji szans na zawieranie dobrych transakcji. Wprawdzie można zarabiać na rynku, otwierając pozycje niemal na chybił-trafił przy jednoczesnym rygorystycznym systemie zarządzania pieniędzmi, jednak lepiej zawierać transakcje w momentach nie tylko potencjalnie korzystnych z punktu widzenia systemu inwestycyjnego, jaki stosujemy, ale także wtedy, gdy można spodziewać się określonego i założonego przez nas średniego zysku z danej transakcji. I tu zaczyna się poważny problem.
Szansa w Sperandeo Czy można jasno zdefiniować, który sygnał zajęcia pozycji, z wielu wygenerowanych przez nasz ulubiony system inwestycyjny, ma większe szanse przyniesienia oczekiwanego poziomu zysku? Jedynym praktycznie sposobem, jakim może posłużyć się inwestor, jest metodologia autorstwa Victora Sperandeo. Analityk ten zauważył, iż poszczególne zmiany cen rozkładają się symetrycznie wokół mediany (czyli środka rozkładu) i to zarówno pod względem czasu trwania, jak i zasięgu poszczególnych ruchów cen. Popularność metod inwestycyjnych stosowanych przez Sperandeo pozwala mi skupić się na możliwie praktycznym aspekcie zagadnienia.