Zasady aktywnego inwestowania

Aktualizacja: 06.02.2017 04:24 Publikacja: 15.08.2000 00:01

Oczy wpatrzone w ekran monitora, ręce nerwowo stukające w klawiaturę, podgląd serwisu informacyjnego i atmosfera ogólnego podekscytowania - to obraz typowy dla day-traderów, najaktywniejszych inwestorów na rynku. Jeśli dodamy do tego grę na kilkusetprocentowym lewarze, mogącym spowodować spore straty w czasie jednej sesji, to widzimy, jakie napięcie towarzyszy pracy tych ludzi.

Jednak to właśnie z takich jak oni żyją biura maklerskie, zwłaszcza internetowe, gdzie wszystko funkcjonuje on-line. Sytuacje takie na razie spotykane są głównie w USA, jednak i Polska ma okazję stać się poligonem dla day-traderów.

Co to jest day-trading? Day-trading to transakcje jednodniowe, charakteryzujące się tym, że pozycja zostaje otwarta i zamknięta w czasie tej samej sesji. Inwestor zaczyna i kończy każdy dzień transakcyjny z gotówką na koncie, nie przetrzymując zakupionych instrumentów przez noc. Day-trading jest zatem rodzajem inwestowania o ekstremalnie krótkim horyzoncie czasowym.

Wynikają z tego zarówno korzyści, jak i problemy. Przewagą day-traderów jest przede wszystkim to, że nie istnieje dla nich tzw. ryzyko dnia jutrzejszego. Śpiąc "na gotówce" nie muszą martwić się tym, czy przez noc nie wybuchnie wojna w jakiejś małej zatoczce, z czym należałoby się liczyć utrzymując wysoko lewarowaną pozycję, bądź też czy poseł Pęk zdoła wygrać głosowanie w Sejmie.

Do tego jako korzyść należy zaliczyć także niskie wymagania depozytowe. Na naszym rynku dotyczy to na razie tylko kontraktów na WIG20, waluty, a ostatnio także - nowych kontraktów, które pojawiły się na CeTO. To zaś pozwala na otwarcie dużej pozycji za stosunkowo niewielką gotówkę.

Jak wygląda typowy day-trader? Liczba day-traderów, nawet w USA, nie jest imponująca. Według różnych szacunków, zależnych od definicji day-tradera, w USA zajmuje się tą działalnością ok. 25 tys. osób. Spośród nich ponoć 5 tys. siedzi codziennie w specjalnie do tego przystosowanych biurach maklerskich, w których oferuje im się superszybkie i bezpieczne stałe łącza. O ile ustalenie tej liczby nie jest jeszcze trudne, to podanie liczby najaktywniejszych inwestorów działających w domowym zaciszu może sprawiać już poważne kłopoty.

Jeśli przyjmie się, iż day-trader dysponuje gotówką własną rzędu co najmniej 50 tys. USD, okaże się, iż takich inwestorów jest ok. 20 tys. Oni również korzystają z oferty specjalistycznych biur maklerskich, jednak i w takich przypadkach nie można wykluczyć, iż coś nieoczekiwanego wydarzy się na łączach między własnym pecetem a brokerem.

"Portret psychologiczny" przeciętnego amerykańskiego day-tradera nie odbiega od typowych wyobrażeń o takiej osobie. Zazwyczaj są to ludzie w wieku 20-30 lat o ponadprzeciętnych zdolnościach. Do tego - co nieco może dziwić Europejczyków, przyzwyczajonych do spokojnego spędzania jesieni życia - dochodzi jeszcze spora grupa emerytów. Ludzie tacy mają czas i pieniądze i - jak się należy domyślać - przez całe życie hołdują zasadzie pogoni za sukcesem. Nie trzeba chyba dodawać, iż zdecydowana większość day-traderów to mężczyźni.

W Polsce jest po naszemu Jak to wygląda w Polsce? Tu odpowiedź jest jeszcze trudniejsza. Nasz rynek jest ciągle (oby nie wiecznie) młody, nie wykształciła się na nim jeszcze powszechna kultura inwestowania swoich oszczędności w papiery wartościowe, a co dopiero utrzymywania się z tego typu działalności. Ponadto na polskim rynku wciąż niedostępne pozostają takie możliwości inwestycyjne, jak np. krótka sprzedaż, czyli pożyczanie papierów wartościowych, umożliwiająca zarabianie na spadkach. Bardzo wąska jest także grupa papierów pozwalająca na swobodne wchodzenie i wychodzenie z inwestycji niemal w każdym momencie trwania sesji.

Wreszcie biura (poza nielicznymi wyjątkami) generalnie nastawiają się na obsługę typowego inwestora, generującego stale przyzwoite obroty, obciążone jednak znacznie wyższą prowizją względną niż w przypadku najaktywniejszych inwestorrzekanie na łącza sprawia, iż wielu inwestorów - potencjalnych day-traderów - po prostu nie wykorzystuje swoich możliwości. Także oferty internetowe często nie spełniają wymogów przyzwoitej szybkości przekazu, bo trudno mówić o dostępie do rynku w czasie zbliżonym do rzeczywistego w sytuacji, gdy przekazanie zlecenia na parkiet trwa np. 20 minut.

Oczywiście, od tych zasad gdzieniegdzie pojawiają się wyjątki. Zapewne każde biuro w Polsce może bowiem pochwalić się jakimś starym wyjadaczem, który od lat (może nawet od początku istnienia warszawskiej GPW) przychodzi do sali dogrywek i spędza tam wiele godzin. Żeby jednak cały biznes miał sens, przy bardzo krótkim horyzoncie czasowym - nie przekraczającym zazwyczaj 1-2 dni - oraz zarabianiu na minimalnych ruchach kursów akcji, polski day-trader (chcąc utrzymać się z tego rodzaju działalności) powinien dysponować kwotą co najmniej 200 tys. zł.

Przy takich założeniach okaże się, iż day-traderów z prawdziwego zdarzenia jest może zaledwie kilkuset. Jeśli jednak zrobimy poprawkę na "świeżość" naszego rynku oraz uwzględnimy znacznie mniejsze rozpowszechnienie internetu oraz zdecydowanie słabsze uzbrojenie techniczne (w tym przestarzały system giełdowy) okaże się, iż bardzo aktywnych inwestorów mamy w Polsce ok. 5-10 tys. Rozbieżność jest duża, gdyż tak naprawdę nikt nie jest w stanie sprecyzować momentu, od kiedy zaczyna się aktywne inwestowanie, a od kiedy - day-trading.

Jeśli jednak przyjmiemy, iż założenie to mniej więcej odzwierciedla rzeczywistość, okaże się, iż na każdy POK (a jest ich w naszym kraju ok. 520) przypada przynajmniej 10 aktywnych inwestorów. Przy liczbie otwartych rachunków (1,3 mln) to bardzo mało. Jeśli jednak przypomnimy sobie, iż 3/4 rachunków to konta niemal martwe, wynik jest całkiem przyzwoity. Największa ich koncentracja przypada na Warszawę, a następnie Poznań, Trójmiasto, Śląsk.

Nieco inaczej w porównaniu z sytuacją za Oceanem wygląda rodzimy przeciętny day-trader. Oczywiście, zdecydowanie przeważają mężczyźni, jednak już ich średnia wieku jest o kilka, kilkanaście lat wyższa od Amerykanów. Tam zazwyczaj są to bowiem ludzie, którzy w bardzo młodym wieku zarobili na wielkiej hossie sprzed lat, a potem po prostu związali się z rynkiem. W Polsce brakuje ludzi starszych, gdyż ci rzadko mają większe pieniądze, a nawet jeśli, to ich znajomość zasad działania rynku kapitałowego jest na ogół niewielka.

Tekst jest fragmentem artykułu, który w całości znajduje się w numerze sierpień '00 miesięcznika Profesjonalny Inwestor.

Adam Mielczarek

Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Inwestycje
ESRS G1 Postępowanie w biznesie
Inwestycje
Złoto już powyżej 3300 dolarów za uncję
Inwestycje
Złoto może być nawet dwa razy droższe
Inwestycje
Krajowy popyt na obligacje nie odpuszcza
Inwestycje
Trump przegrywa we własną grę. Na rynkach ogromny chaos