Oczy wpatrzone w ekran monitora, ręce nerwowo stukające w klawiaturę, podgląd serwisu informacyjnego i atmosfera ogólnego podekscytowania - to obraz typowy dla day-traderów, najaktywniejszych inwestorów na rynku. Jeśli dodamy do tego grę na kilkusetprocentowym lewarze, mogącym spowodować spore straty w czasie jednej sesji, to widzimy, jakie napięcie towarzyszy pracy tych ludzi.
Jednak to właśnie z takich jak oni żyją biura maklerskie, zwłaszcza internetowe, gdzie wszystko funkcjonuje on-line. Sytuacje takie na razie spotykane są głównie w USA, jednak i Polska ma okazję stać się poligonem dla day-traderów.
Co to jest day-trading? Day-trading to transakcje jednodniowe, charakteryzujące się tym, że pozycja zostaje otwarta i zamknięta w czasie tej samej sesji. Inwestor zaczyna i kończy każdy dzień transakcyjny z gotówką na koncie, nie przetrzymując zakupionych instrumentów przez noc. Day-trading jest zatem rodzajem inwestowania o ekstremalnie krótkim horyzoncie czasowym.
Wynikają z tego zarówno korzyści, jak i problemy. Przewagą day-traderów jest przede wszystkim to, że nie istnieje dla nich tzw. ryzyko dnia jutrzejszego. Śpiąc "na gotówce" nie muszą martwić się tym, czy przez noc nie wybuchnie wojna w jakiejś małej zatoczce, z czym należałoby się liczyć utrzymując wysoko lewarowaną pozycję, bądź też czy poseł Pęk zdoła wygrać głosowanie w Sejmie.
Do tego jako korzyść należy zaliczyć także niskie wymagania depozytowe. Na naszym rynku dotyczy to na razie tylko kontraktów na WIG20, waluty, a ostatnio także - nowych kontraktów, które pojawiły się na CeTO. To zaś pozwala na otwarcie dużej pozycji za stosunkowo niewielką gotówkę.