Graj na motywy

Aktualizacja: 06.02.2017 04:25 Publikacja: 15.08.2000 00:01

Mimo że o inwestowaniu napisano mnóstwo książek, w dalszym ciągu nie brakuje graczy, którzy kupują na szczytach, a sprzedają w dołkach. Tego nikt nie zmieni, gdyż jest to rzecz na giełdzie jak najbardziej naturalna, zależna nie tylko od stanu naszej wiedzy, ale i od psychiki. Nie ulega jednak wątpliwości, że bez własnego, najbardziej nam odpowiadającego sposobu inwestowania trudno przetrwać na rynku.

Wyczuj rynek To najważniejsze wyzwanie dla każdego, kto zamierza inwestować na rynku i temu będą podporządkowane wszystkie inne reguły. Bardzo wiele osób twierdzi, że to rozumie i nie warto zaprzątać sobie tym głowy. Śmiem twierdzić, że tak nie jest. Przyczyna tego stanu rzeczy tkwi w tym, że inwestowanie kłóci się z naszymi przyzwyczajeniami czy psychiką. Większość z nas zawsze broni swoich poglądów na dany temat uważając, że są one słuszne. Jednak na giełdzie to rynek ma zawsze rację, a nie my. Naszym zadaniem jest umiejętne przewidzenie jego ruchów, wyczucie go. Jednak jest on bardzo zmienny, stąd też musimy reagować szybko i elastycznie.

Graj na motywy Jest to podstawowa zasada, na której opieram swoją strategię. Stoi ona trochę w sprzeczności z tym, co wyznaje większość graczy. Dla nich najważniejsze są wyniki finansowe spółek, kwotowania zachodnich indeksów czy po prostu formacje analizy technicznej.

Nie ukrywam, że duży wpływ na zbudowanie mojej strategii wywarły publikacje dotyczące strategii inwestycyjnych George'a Sorosa, a szczególnie jego teorii sprzężenia zwrotnego oraz samonapędzających się ruchów cen. Kluczowe pytanie, które zawsze stawiał sobie na wejściu, brzmiało: "co wywołuje zachowania podążające za trendem?". Według niego, są to nadzieje i oczekiwania tłumu.

Czy zatem tłum jest zdolny do zagłębiania się w skomplikowane matematyczne obliczenia, których wynikiem jest wewnętrzna wartość danej akcji? A może działają tu inne czynniki. Ja nazwałem je motywami. Są nimi możliwe wydarzenia z otoczenia spółki, takie jak pojawienie się inwestora branżowego, nowe produkty, nowa strategia rozwoju, lub po prostu mądry i przebiegły zarząd, któremu zależy na wzroście kursu akcji. Umiejętna analiza tych czynników, a co najistotniejsze, próba ich przewidzenia, oraz ocena wpływu na notowania akcji, są kluczem do znalezienia tych najlepszych walorów. Ważna jest także moda, będąca nieodłącznym elementem każdego rynku. To ona w połączeniu z zaistniałymi "motywami" może szybko stać się sprzężeniem zwrotnym i napędzać ruch wzrostowy, czasem do nieprzewidywalnych poziomów.

Przykładem dosyć dobrze obrazującym powyższe tezy jest rynek IT oraz sektor budowlany. Jeszcze jesienią zeszłego roku nasze czołowe walory z branży teleinformatycznej były notowane znacznie poniżej swoich historycznych maksimów - na przykład Optimus o ponad 50%. Tymczasem internetowa hossa na rynkach rozwiniętych, a w każdym razie jej symptomy, były widoczne znacznie wcześniej, bo już od lata. U nas słowo portal wciąż było mało znane wśród inwestorów, a Onet.pl pozostawał niedoceniany. Wyraźne przyspieszenie trendu na Nasdaq dokonało się 29 października 1999 r., kiedy to indeks Nasdaq Composite pokonał opór na poziomie 3000 pkt. Wtedy też część graczy zaczęła dostrzegać nasze spółki teleinformatyczne, indeks WIG--Teleinformatyka zaś dał sygnał kupna dopiero 2 tygodnie później. Jednak wciąż mało kto wierzył chociażby w to, że Optimus osiągnie cenę 300 zł. Moda na nową ekonomię miała nadejść dopiero w lutym i marcu, kiedy każdy mówił o nowych produktach i sektorach, takich jak B2B czy B2C, a spółki prześcigały się w obietnicach. Symptomatyczne, że dopiero wtedy zaczęły pojawiać się nowe wyceny naszych high-tech z poziomami docelowymi, często o 100% wyższymi, sporządzane przez renomowanych analityków. Wszystkie opierały się na przyszłych wycenach i zyskach, które wciąż mają niestabilne podstawy.

Inny przypadek dotyczy rynku budowlanego. Głośne zakupy walorów Exbudu przez Michała Sołowowa pobudziły fbudowlanego, mimo że już wcześniej hiszpańska Acciona weszła do Mostostalu Warszawa. Stało się to pierwszym impulsem do wzrostu kursów innych spółek z tej branży - Budimeksu czy Mostostalu Zabrze. Motywem jest tu więc zmiana klimatu inwestycyjnego wokół sektora.

Chciałbym w tym miejscu jednak ostrzec, że sama analiza "motywów" nic nie daje bez połączenia z umiejętnym analizowaniem wykresu kursu akcji spółki. Na jego podstawie precyzyjnie wyznaczamy moment wejścia na rynek.

Wychwytuj różnicę między stanem obecnym a ceną równowagi Generalnie spółki na rynku można podzielić na te, które inwestorzy kupują chętnie, i takie, które znajdują się w niełasce. Do tych pierwszych często należą firmy z "modnych" branż, wobec których inwestorzy mają duże oczekiwania. W tym przypadku często jest tak, iż oczekiwania dawno już są uwzględnione w cenach, które mimo to ciągle rosną.

Nie chcę wdawać się tu w fundamentalne rozważania na temat wycen, jednak tempo wzrostu kursu zależy pośrednio od dynamiki osiąganych zysków i wzrostu sumy bilansowej, a także oczekiwań co do przyszłych dochodów. Rzadko jest tak, że zysk jakiejś firmy przyrasta z roku na rok o np. 200 czy 300% i jest to trend stały. Zwykle jest to wynik jakiejś jednorazowej operacji, która już w przyszłości raczej się nie powtórzy.

Spółki, które wpadły w niełaskę inwestorów, często są reprezentantami nieatrakcyjnych branż bądź dotknęły je krótkookresowe problemy, objawiające się znacznie mniejszymi zyskami. Właśnie te ostatnie firmy są szczególnie interesujące, gdyż ich długookresowa krzywa rozwoju jest ciągle wzrostowa. Często się zdarza, że przeprowadzana restrukturyzacja okazuje się przynosić zadowalające efekty bądź taka spółka staje się obiektem przejęcia, co szczególnie zaczyna rozpalać wyobraźnię inwestorów.

Tekst jest fragmentem artykułu, który w całości znajduje się w numerze sierpień '00 miesięcznika Profesjonalny Inwestor.

Marek Rogalski

Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Inwestycje
ESRS G1 Postępowanie w biznesie
Inwestycje
Złoto już powyżej 3300 dolarów za uncję
Inwestycje
Złoto może być nawet dwa razy droższe
Inwestycje
Krajowy popyt na obligacje nie odpuszcza
Inwestycje
Trump przegrywa we własną grę. Na rynkach ogromny chaos