Według przewidywań analityków 2020 rok będzie lepszy niż poprzedni dla inwestujących na warszawskiej giełdzie. Dotąd pozostawała ona daleko w tyle nie tylko za rozwiniętymi rynkami akcji, ale również za rynkami wschodzącymi z naszego regionu. Szerokim łukiem była omijana przez inwestorów zagranicznych. Ale teraz może się to zmienić.
Zmiana układu sił
Oczekiwana poprawa w postrzeganiu rynków wschodzących powinna się przysłużyć notowaniom największych i najbardziej płynnych krajowych spółek.
– To one powinny się stać głównym beneficjentem oczekiwanego przez inwestorów ożywienia w światowym przemyśle i handlu (przy założeniu, że w ogóle do tego dojdzie) – uważa Jarosław Niedzielewski, dyrektor departamentu inwestycji w Investors TFI. – Jeśli dodatkowo towarzyszyć temu będzie osłabienie amerykańskiej waluty i umocnienie notowań surowców przemysłowych, to rynki rozwijające się, w tym Polska, mają szansę podążyć śladem pierwowzoru fali wzrostu z lat 2016–2017, choć w zdecydowanie mniejszej skali.
Jarosław Niedzielewski podkreśla, że ze względu na duże znaczenie banków (w indeksach GPW), które okazały się słabym ogniwem 2019 r., w gruncie rzeczy ich zachowanie będzie decydować o wzrostowym potencjale głównych indeksów naszej giełdy. Teoretycznie skala dotychczasowej przeceny sektora finansowego może świadczyć o tym, że rynek zdyskontował już negatywne scenariusze. A w takich warunkach łatwo o pozytywne zaskoczenie.