Taką decyzję podjął zarząd spółki, choć Midston twierdzi, że w terminie (upłynął 20 maja o godzinie 11.00) złożył w siedzibie Pepeesu świadectwa depozytowe. – Mamy potwierdzone przez spółkę dokumenty, że świadectwa złożyliśmy 20 maja po 8.00 rano – mówi reprezentujący Midstona Marcin Tofel.
Andrzej Kiełczewski, prezes Pepeesu, nie powiedział nam wczoraj, czym dokładnie kierował się zarząd, nie wpuszczając Midston na walne. Z jego słów wynikało, że nie zgadza się z opinią Tofela, iż Midston dopełnił formalności związanych z rejestracją. – Nie chciałbym tego dziś komentować – powiedział. Wyjaśniał, że jest spore prawdopodobieństwo, iż dojdzie do sporu sądowego.
Tofel oceniał, że poprzez niedopuszczenie do udziału w obradach głównego akcjonariusza zarząd chciał zagwarantować sobie przyjęcie uchwały przewidującej emisję 16,6 mln walorów, które miałyby zostać sprzedane po 0,06 zł sztukę (nominał) szefom spółki.
W uzasadnieniu projektów uchwał napisano, że emisja przyczyniłaby się do umocnienia związku zarządu ze spółką. Tofel zwraca jednak uwagę na to, że akcje nie zostałyby objęte zakazem sprzedaży. Andrzej Kiełczewski i Adam Karaś mogliby zatem szybko zarobić dzięki ich zbyciu (wczorajszy kurs to 49 groszy). – Spółka przynosi straty. Nie widzę zatem uzasadnienia dla przyznania zarządowi takiej premii – mówi Tofel. Dodaje, że Midston zamierzał opowiedzieć się również przeciw emisji do 166 mln akcji z prawem poboru. Tofel zapewniał, że uchwały walnego zostaną oprotestowane. Sam zamierzał wziąć udział w walnym.
Prezes Kiełczewski nie powiedział wczoraj wieczorem, czy tak się stało. Midston planował też złożyć w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa oraz przygotowanie powództwa wobec członków zarządu. Przepychanki w siedzibie Pepeesu sprawiły, że walne rozpoczęło się ze sporym opóźnieniem.